Hans Christian Wolters przyznał, że wysłał do Kate i Gerry'ego McCann list informujący o śmierci ich córki, zaznaczył jednak, że ze względu na dobro śledztwa nie może wyjaśnić, w jaki sposób policja doszła do tego wniosku. Funkcjonariusze nie przedstawili kryminalistycznych dowodów na poparcie tej konkluzji. "W formie pisemnej ponownie nawiązaliśmy kontakt z rodziną McCann" - poinformował w wypowiedzi dla "Mirror". "Naprawdę bierzemy pod uwagę fakt, że dla rodziny będzie to bardzo ciężkie, gdy powiemy im, iż zakładamy, że Madeleine nie żyje. Nie możemy jednak powiedzieć, dlaczego uważamy, że ona nie żyje. Ważniejsze jest, abyśmy odnieśli sukces i byli w stanie dopaść winowajcę, niż wyłożenie wszystkich naszych kart na stół i powiedzenie im, dlaczego uważamy, że jest martwa" - stwierdził prokurator. Clarence Mitchell, rzecznik rodziny McCann, powiedział "The Sun", że bliscy Madeleine nie zamierzają komentować prywatnej korespondencji, jaką otrzymują od policji. Podejrzany siedzi w więzieniu Podejrzany w sprawie zniknięcia Madeleine McCann to 43-letni mężczyzna, przebywający w niemieckim więzieniu. Został skazany za handel narkotykami i zgwałcenie kobiety, jakiego miał się dopuścić w 2005 roku w Portugalii. Od wyroku za gwałt złożył apelację - informuje "The Independent". Wiadomo, że podejrzany mieszkał na wybrzeżu Algarve, a jego portugalski telefon komórkowy otrzymał półgodzinne połączenie telefoniczne w Praia da Luz na godzinę przed zaginięciem trzyletniej Madeleine w maju 2007 roku - czytamy w "The Independent". Dziewczynka zniknęła z pokoju hotelowego w ośrodku wypoczynkowym w miejscowości Praia da Luz, w czasie gdy jej rodzice byli na kolacji. Według informacji podawanych przez "The Independent", mężczyzna jest prześwietlany także w związku z zaginięciami innych dzieci.