Eksplozja nastąpiła w niedzielę, godzinę przed północą. Siła wybuchu wybiła szyby i uruchomiła alarmy w gęsto zamieszkałej dzielnicy Dublina. Samochód stanął w płomieniach, ale wybuch nie spowodował ani ofiar, ani większych strat. Liczni świadkowie zdarzenia widzieli natomiast, jak z miejsca zamachu zbiegł mężczyzna z zakrwawioną twarzą. Najwyraźniej, oślepiony wybuchem, wpadał na zaparkowane samochody, po czym odjechał taksówką. Irlandzka policja Garda podejrzewa, że był to zamachowiec, który użył zapalnika zegarowego już z letnim czasem, planując wybuch o północy, ale nie przestawił swojego zegarka, który nadal wskazywał 23:00. Jak donosił dziennik "The Belfast Telegraph", Garda stara się teraz ustalić, czy pacjent z poparzeniami twarzy i tułowia, który zgłosił się w tym tygodniu do jednego ze szpitali w Dublinie, to ten sam człowiek. Jak dotąd lekarze nie pozwalają go przesłuchać. Przypuszcza się, że zamach nie miał podłoża politycznego, lecz kryminalne.