- Lekarz patolog nie znalazł żadnych śladów przemocy - dodaje komunikat policji (regionu Berkshire). Jak pisze niemiecka agencja dpa, ten fakt i inne okoliczności wskazują na to, że rosyjski miliarder mógł popełnić samobójstwo. Policja zapowiada dalsze oględziny zwłok, m.in. badania toksykologiczne. Na ich wyniki trzeba będzie poczekać kilka tygodni. Trwają też policyjne czynności w otoczonym przez policyjny kordon domu Bieriezowskiego. Eksperci brytyjskiej policji ds. materiałów biologicznych, chemicznych i radioaktywnych nie znaleźli w nim nic podejrzanego. Inspektor Kevin Brown w wypowiedzi cytowanej przez agencję Press Association (PA) powiedział, że oględziny w domu Bieriezowskiego potrwają kilka dni i w tym czasie policja nie będzie komentować o tym, co tam znaleziono. Zaznaczył przy tym, że na obecnym etapie policja nie znalazła niczego, co sugerowałoby udział innych osób w śmierci rosyjskiego milionera. Zwłoki 67-letniego Bieriezowskiego znalazł na podłodze w łazience ochroniarz w sobotę w jego domu w Titness Park w Ascot, ok. 40 km na zachód od Londynu. Ochroniarz widział go po raz ostatni w piątek ok. godziny 22.30 - podała PA. Bieriezowski - szara eminencja za rządów Borysa Jelcyna, nazywany "ojcem chrzestnym" - uzyskał azyl w Wielkiej Brytanii w 2003 r. Z Rosji uciekł w 2000 r., gdy znalazł się w konflikcie z następcą Jelcyna - Władimirem Putinem. Jego fortuna, początkowo szacowana na ok. 1,3 mld dolarów, stopniała w wyniku życia w luksusie, finansowania różnych politycznych inicjatyw wspierających antyputinowską opozycję w Rosji oraz serii przegranych procesów, z których najkosztowniejszym okazał się proces z Romanem Abramowiczem. W nieopublikowanym wywiadzie dla magazynu Forbes, oligarcha powiedział, że "jego życie straciło sens, ma 67 lat, nie chce angażować się w polityce i nie wie, co ze sobą zrobić".