Polsko-afgański patrol został zaatakowany przez talibów wczoraj około 8 rano w dystrykcie Ajiristan w prowincji Ghazni. Czterech naszych wojskowych zostało rannych. Następnego dnia, o drugiej w nocy naszego czasu znaleziono ciało kapitana Daniela Ambrozińskiego, który zginął od ran postrzałowych. Dlaczego Polacy wpadli w zasadzkę? Czy ktoś zdradził? Czy zawiodła osłona kontrwywiadowcza? Wszyscy dobrze pamiętają czasy likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych - wtedy z Afganistanu dochodziły bardzo niepokojące informacje. Dziś wojskowi eksperci i członkowie sejmowej komisji do spraw służb specjalnych, z którymi rozmawiał reporter RMF FM Konrad Piasecki oceniają, że jest dużo lepiej, co nie znaczy, że jest świetnie. Bo Afganistan to bardzo trudny do działania teren: - Sposób zdobywania informacji poprzez agentów nie jest tam łatwy - mówi były wiceminister obrony, generał Stanisław Koziej. Obecny wiceszef resortu, Stanisław Komorowski, zapewnia: - Osłona wywiadowcza i kontrwywiadowcza jest oczywiście zapewniona w takim stopniu, w jakim jesteśmy w stanie to zrobić. Eksperci zwracają też uwagę, że stopień zapewnienia tej ochrony zależy w dużej mierze nie od ludzi a od zdobyczy techniki wojskowej. W Afganistanie ogromną rolę gra zwiad lotniczy - bezzałogowe samoloty patrolujące teren mają za zadanie wychwytywać wszelkie ruchy nieprzyjacielskich oddziałów. Niestety - co udowodniło wczorajsze starcie - nie zawsze im się to udaje. Kapitan Ambroziński jest dziesiątym polskim żołnierzem poległym w misji ISAF w Afganistanie. Śmierć ponieśli tam wcześniej: por. Łukasz Kurowski, st. kpr. Szymon Słowik, st. szer. Hubert Kowalewski, kpr. Grzegorz Politowski, por. Robert Marczewski, plut. Waldemar Sujdak, kpr. Paweł Brodzikowski, kpr. Paweł Szwed i st. chor. szt. Andrzej Rozmiarek. Czytaj też: Afganistan: Znaleziono ciało zaginionego Polaka