Jednak bez względu na tę różnicę w kwalifikacji prawnej czynu, który przed ponad dwoma laty wstrząsnął całą Belgią, polskiemu Romowi grozi do 30 lat pozbawienia wolności. Belgijski kodeks karny przewiduje bowiem taki sam wymiar kary za jedną i drugą zbrodnię. Na jak długo Adam G. trafi do więzienia - postanowi sąd po rozpoczętej po południu osobnej naradzie z przysięgłymi. Adam G. będzie odsiadywał wyrok w Polsce. 17-letni Joe zginął od siedmiu ciosów nożem 12 kwietnia 2006 roku na Dworcu Centralnym w Brukseli, kiedy nie chciał oddać Adamowi G. i drugiemu napastnikowi Mariuszowi O. swojego odtwarzacza MP3. Obserwowany z ogromną uwagą przez media proces miał na celu przede wszystkim ustalenie, czy napastnicy zamierzali zabić swoją ofiarę, czy też doszło do tragicznie zakończonej próby rabunku. W ostatnim słowie Adam G. zapewnił, że nie chciał zabić Joego. - Gdyby było możliwe wrócić życie Joemu, oddałbym swoje życie - oświadczył. - Jest mi strasznie przykro z powodu tego, co się stało. Proszę o przebaczenie - dodał, zaznaczając, że przyjmie "każdy wyrok z całym szacunkiem". Do akt sprawy dołączono jego list do rodziców Joego, w którym zapewnia, że "nie jest mordercą". Adwokat Adama G., Frederic Clement de Clety, tłumaczył tragiczny finał "wypadku" na Dworcu Centralnym "paniką wynikającą ze zbiorowej podświadomości Cyganów" - największej europejskiej mniejszości narodowej, pozbawionej własnego kraju i przez stulecia będącej ofiarą prześladowań. Obrońca ubolewał z powodu nagłośnienia sprawy przez media, wskazując, że w Belgii codziennie dochodzi do aktów przemocy pomiędzy młodymi ludźmi, a sprawcy pozostają bezkarni. Te argumenty odrzucała podczas procesu prokuratura, a także adwokaci rodziny Van Holsbeeck. - Złodziej zamienił się w zabójcę. Kiedy nosi się nóż w kieszeni, pewnego dnia wyciąga się go, by zabić! - grzmiał mecenas Marc Preumont. Przypomniał tatuaż, jaki nosi Adam G.: "Najlepszą obroną jest atak". Po ponad czterogodzinnych obradach 12 przysięgłych niespodziewanie doszło do wniosku, że Adam G. nie jest winny umyślnego zabójstwa. Rodzice Joego byli tym werdyktem rozgoryczeni. - To jak cios w plecy - powiedziała matka Joego, Francoise De Roy. Podczas trwającego od 15 września procesu doszło do poruszających scen między rodzicami Adama G. a rodzicami Joego. Katarzyna G. prosiła drugą stronę o wybaczenie, wyrzucając sobie, że "nie tak wychowała syna". Marek G. powiedział z kolei, że Adama G. czeka podwójna kara, bowiem zostanie on wykluczony przez króla Cyganów ze wspólnoty romskiej w Polsce. Guy Van Holsbeeck surowo ocenił, że wychowanie, jakie Adam G. otrzymał, było "żadne", ale był wyraźnie wzruszony deklaracjami jego rodziców. Pani De Roy powiedziała: "Matka Adama nie może zrozumieć mojego cierpienia, ale ja wiem, że ona także cierpi". Ujęty w Polsce i wydany belgijskim władzom w sierpniu 2006 roku Adam G. był w czasie popełnienia zarzucanego mu czynu nieletni, miał 17 lat. Jednak rok temu sąd dla nieletnich w Brukseli postanowił, że będzie on odpowiadał za swój czyn jak dorosły. Taki los został oszczędzony drugiemu współsprawcy zbrodni: młodszemu o rok Mariuszowi O., który pozostał w gestii sędziego dla nieletnich. W śledztwie całkowitą odpowiedzialnością za zbrodnię obciążył on Adama G. Podczas konfrontacji przed sądem w ich zeznaniach było wiele rozbieżności. Mariusz O. został skazany na zamknięcie w zakładzie poprawczym do ukończenia 20 lat, co oznacza, że za rok znajdzie się na wolności. Belgijskie media, które w najdrobniejszych szczegółach relacjonowały proces Adama G., podkreślały, że na ławie oskarżonych powinni znaleźć się obaj sprawcy. Guy Van Holsbeeck nie przyjął przeprosin Mariusza O., twierdząc, że choć wydają się szczere, to nie może tego zrobić, bo chłopak nie poniósł żadnej kary. Kradzież odtwarzacza MP3, która zakończyła się zamordowaniem Joego, wstrząsnęła Belgią. Krótko po tej tragedii w pokojowym marszu przeciwko przemocy w Brukseli wzięło udział 80 tys. osób.