Adrian Pracoń, odpowiadając na pytanie prokuratora, opowiedział w sądzie o wydarzeniach z 22 lipca 2011 roku na wyspie Utoya. O tym, że na wyspie dzieje się coś podejrzanego, Polak po raz pierwszy domyślił się, kiedy udał się do kawiarni po jedzenie dla przyjaciół. - Usłyszałem dźwięk przypominający uderzenie młota o blachę - powiedział Pracoń. W rzeczywistości były to strzały oddawane przez Breivika do znajdujących się na wyspie działaczy młodzieżówki Partii Pracy. Polak był świadkiem, jak od kul giną jego koledzy. Pracoń zeznał w sądzie, w jaki sposób Breivik wycelował karabin w jego kierunku; najpierw w głowę, a potem w serce. Polak zawołał do ekstremisty: "nie, nie strzelaj". Breivik bez słowa odwrócił się i poszedł w kierunku znajdującej się na wyspie szkoły. Polak wraz z innymi uczestnikami ukrywał się na kamienistej plaży na południowym cyplu wyspy, próbując odpłynąć w ubraniu. Po pewnym czasie Breivik ponownie wymierzył w Polaka i tym razem postrzelił go w ramię. Pracoń udawał nieżywego, co prawdopodobnie uratowało mu życie. Berivik sprawdzał, czy jego ofiary ruszają się. Polak był jedną z ostatnich osób, do których Breivik strzelał przed aresztowaniem. "Intensywny dźwięk w uszach" Pracoń powiedział, że raniony słyszał "intensywny dźwięk w uszach", wówczas sądził, że to znak śmierci. Świadek opowiedział, co działo się po masakrze, kiedy trafił do szpitala. Odpowiadając na pytanie prokuratora, opisał swój aktualny stan zdrowia. - Trudno mi przyzwyczaić się do osłabionego ramienia. Jestem ogromnie szczęśliwy, staram się tak do tego podchodzić, ale blizna jest duża i brzydka, potrzeba jeszcze sporo rehabilitacji, aby ręka była sprawna - powiedział Pracoń. Breivik podczas procesu unikał wzroku Praconia, zamiast na niego patrzył na wyświetlane na telebimie zdjęcia dokumentujące wydarzenia na wyspie Utoya lub na sędziów. Oskarżony uśmiechał się lekko, gdy świadek stwierdził, że strzelający na wyspie Breivik "miał czerwoną twarz". Chwilami marszczył brwi, robił notatki. "Czuję, że mi to pomaga" Pracoń stwierdził w sądzie, że przed godziną 18 nawiązał kontakt telefoniczny z policją, informując o tragedii. Otrzymał odpowiedź, że policja wie o sprawie i jest w drodze. Obrońcy Breivika dociekali, dlaczego Pracoń tak chętnie udziela wywiadów w mediach. - Za każdym razem, kiedy o tym rozmawiam, czuję, że mi to pomaga - odpowiedział Polak. Adrian Pracoń zeznawał w sądzie jako ostatni z 34 świadków, którzy przeżyli masakrę na wyspie. W wyniku strzelaniny zmarło 69 osób. Następnie sąd przesłucha policjantów, którzy zatrzymali Breivika. Pod koniec kwietnia Breivik pytany w sądzie przez prokuratora, dlaczego nie zabił Polaka, odpowiedział, że "wyglądał zbyt prawicowo". Pracoń powiedział, że "nie wierzy w to wyjaśnienie". Breivik na wyspie Utoya przebrany był za policjanta, mówił do młodych ludzi, aby do niego podeszli, wówczas strzelał. Pracoń zeznał w sądzie, że zanim padły strzały wiedział już o wcześniejszym zamachu w dzielnicy rządowej w Oslo. W kwietniu w Norwegii ukazała się książka Adriana Praconia "Hjertet mot steinen" (w wolnym tłumaczeniu "Serce o kamień"). Publikacja została początkowo wycofana ze sprzedaży po interwencji bliskich zastrzelonych przez Breivika ofiar. Pracoń zacytował wypowiedzi kolegów bez uzgodnienia ich z rodzinami W maju książka w poprawionej wersji ponownie trafiła do księgarń.