Mumtaz Bangasz relacjonuje: "Polak był pewny, że przeżyje. Gdy talibowie proponowali mu, żeby zadzwonił do rodziny i przyjaciół, by się pożegnać, odmówił". - Nie wierzył, że go zabiją - powiedział "Dziennikowi" Bangasz. Twierdzi, że widział Piotra S. kilka razy. Nagrywał pierwszy film zaraz po porwaniu. Przyznaje, że talibowie proponowali mu, żeby nagrał także egzekucję. Odmówił. Przez te parę miesięcy Bangasz był w ciągłym kontakcie z polskimi mediami. Za to polskie służby, jak twierdzi, w tym czasie ani razu się z nim nie skontaktowały. Czy rząd zrobił wszystko, co było można? - zastanawia się "Dziennik". Jak mówi gazecie osoba związana z wywiadem, niekoniecznie. Polskie służby nie podjęły starań, by wyciągnąć Polaka z rąk talibów poprzez swoje kontakty w Afganistanie. - Działania koncentrowały się na Pakistanie i polegały głównie na rozmowach dyplomatycznych - twierdzi rozmówca "Dziennika". Uważa, że realny wpływ na to, co się dzieje na pograniczu afgańsko-pakistańskim, mają tylko wojskowi i ludzie ze służb specjalnych, a nie pakistański rząd. - Stawiam tezę, że pakistańskie władze od początku wiedziały, gdzie jest geolog, tyle że nie zależało im na jego uwolnieniu, więc jedyna realna droga wiodła przez Afganistan - mówi informator "Dziennika". Jego zdaniem operacja odbicia Polaka byłaby realna.