Polacy wykorzystywani w szwedzkich lasach
Szwedzkie media ujawniły skandal związany z bezwzględnym wykorzystywaniem około tysiąca polskich pracowników leśnych przez szwedzkie firmy.
Dziennikarze publicznego Radia Kronoberg spotkali Polaków, którym za pracę w lasach na południu Szwecji płacono połowę stawek szwedzkich, domagając się dłuższej pracy i większej wydajności. Początkowo takie skandaliczne, w opinii radiowców szwedzkich, warunki stworzyła Polakom firma Jan Karlsson Skog AB, jedna z największych spółek zajmujących się gospodarką leśną.
Tymczasem w środę Radio Kronoberg poinformowało, że podobna sytuacja panuje wśród Polaków pracujących dla państwowej firmy Sveaskog AB.
Polacy są sprowadzani przez zagraniczne firmy rekrutacyjne. Nie wiadomo jeszcze dokładnie, czy są to firmy polskie, czy też rejestrowane w innych krajach. Firmy te same nie zatrudniają Polaków u siebie. By zatrudnić się w Szwecji, kandydaci muszą zarejestrować własne jednoosobowe spółki i przyjąć zlecenie na wykonanie prac. Dzięki temu udaje się ominąć szereg przepisów, gdyż np. właściciel takiej spółki może pracować dowolną liczbę godzin i za dowolną płacę. Jego zleceniodawca nie ponosi też kosztów pracy, nie płacąc np. ubezpieczeń socjalnych itp. Dzięki temu szwedzkie firmy zyskują tanich pracowników.
Sprawą tą zainteresowały się po audycjach i publikacjach związki zawodowe, które zapowiadają wytoczenie spraw sądowych firmom zatrudniającym w ten sposób pracowników z Polski. Chodzi o to, że w branży tej obowiązuje umowa wykluczająca pracę na zasadzie firm jednoosobowych. Polacy zatrudniani na tych zasadach nie mieli oczywiście, jak wynika z informacji mediów, pojęcia o takich przepisach, ani o tym, że ich wynagrodzenia są dumpingiem płacowym.
Również w środę Radio Kronoberg poinformowało na swej stronie internetowej o odkryciu kolejnego elementu całego tego skandalu. Chodzi o około stu pracowników zakontraktowanych przez polską firmę związaną z Kościołem Zielonoświątkowym. Ludzie ci, jak wynika z tych informacji, po prostu głodują i żywią się byle czym. Brakuje im środków na zakup żywności w Szwecji, której ceny ich zaskoczyły. Natomiast zarobki, zmniejszone o ok. 20 proc. za pośrednictwo w znalezieniu pracy w Szwecji, zostaną wypłacone pracownikom dopiero po ich powrocie do kraju.
INTERIA.PL/PAP