Rzeczniczka politechniki uspokaja: "Choć mamy z tą uczelnią umowę o wymianie, oficjalnie w tym roku nie wyjechał żaden student". Nie jest jednak pewna, czy jacyś studenci nie byli tam prywatnie. W zeszłym roku do Stanów Zjednoczonych na wymianę studencką przyjechało tylko dwóch Polaków, ale w tym grupa naszych rodaków miała być znacznie większa - dowiedział się dziennik.pl w polskiej ambasadzie w Waszyngtonie. Wiadomo, że wśród wykładowców jest polski profesor. Attache prasowy ambasady polskiej w Waszyngtonie Piotr Efrenfeicht powiedział RMF FM, że na uniwersytecie w Wirginii mogli być Polacy: "Można tylko domniemywać, że jest prawdopodobne, że studentami uniwersytetu mogli być Polacy. Jak również wykładowcami mogli być Polacy. Nie wiemy, czy Polacy byli w gronie ofiar". - Ambasada z niepokojem czeka na listę ofiar masakry w Wirginii. Ale oficjalna lista z nazwiskami ma być ogłoszona dopiero we wtorek - mówi dziennikowi.pl Ehrenfeit. Nasza placówka zapewnia, że jest w stałym kontakcie z władzami uczelni w Wirginii. Dyplomaci czekają też na informacje ze szpitali, do których trafili ranni. 33 osoby, w tym zamachowiec, poniosły w poniedziałek śmierć a 15 zostało rannych podczas strzelaniny na terenie kampusu uniwersytetu Virginia Tech w Blacksburgu. Według szefa policji sprawującej nadzór nad kampusem, Wendella Flinchuma, zamachowiec popełnił samobójstwo. Okoliczności tragedii wciąż są niejasne. Wiadomo, że do strzelaniny doszło w dwóch oddzielnych miejscach kampusu. Pierwsza wydarzyła się w domu studenckim w poniedziałek rano, kiedy studenci udawali się na poranne zajęcia, a następna dwie godziny później w jednej z sal wykładowych odległej o 0,8 km od miejsca pierwszego incydentu.