Polak jest teraz w szpitalu w Tel Awiwie, a jego rodacy w Izraelu walczą, by do końca lipca zebrać potrzebną sumę na leczenie. Brakuje im pół miliona złotych. Na początku czerwca Oskar Padok przyleciał wraz z rodziną do Tel Awiwu, gdy okazało się, że dostępna w Izraelu terapia genowa jest jedyną szansą na uratowanie mu życia. To właśnie wtedy mężczyznę poznali młodzi Polacy, mieszkający w Tel Awiwie. Opowiadała o tym Polskiemu Radiu Beata Younger, Polka z Tel Awiwu, której mąż Izraelczyk był leczony w tym samym szpitalu. To właśnie ona koordynuje zbiórkę pieniędzy i pomoc dla Oskara. "Oczy pełne apetytu na życie" "O Oskarze dowiedzieliśmy się z Facebooka. Był to post zamieszczony przez jego mamę, proszący o pomoc w ugotowaniu obiadu synowi i przetłumaczeniu napisów na produktach żywnościowych w sklepie. Pojechaliśmy grupą polskich przyjaciół do szpitala i zobaczyliśmy chłopaka, którego ciało po blisko czteroletniej walce z nowotworem jest wyniszczone, ale naszą uwagę przykuły oczy pełne apetytu na życie" - mówi Beata Younger. Potrzeba pół miliona złotych Po przylocie do Tel Awiwu Polak był na granicy życia i śmierci, ale izraelskim lekarzom udało się zastosować nowoczesny lek, który zatrzymał postępy choroby. Teraz Oskara czeka skomplikowana terapia genowa Car-T-Cell, która musi zacząć się za kilka dni. Aby móc ją sfinansować, potrzeba jeszcze pół miliona złotych. Polacy z Izraela zbierają pieniądze na ten cel na stronie SiePomaga. Mają na to czas do końca lipca. Za wcześniej zebrane pieniądze kupiono drogi lek i opłacono pobyt w szpitalu.Polacy nie tylko zbierają pieniądze dla 25-letniego Oskara. Opiekują się także jego rodziną, zapewniają transport, wyżywienie, pomoc prawną a nawet zorganizowali krewnym pomoc psychologiczną.