- Znajdujemy się w bazie sił amerykańskich - 1. korpusu ekspedycyjnego Marines w Babilonii. Od kilku dni mamy tu dowództwo, namioty sztabowe i namioty, w których mieszkamy; temperatura dochodzi do 50 stopni, ale ich nie przekracza - powiedział rzecznik dowódcy wielonarodowej dywizji mjr Andrzej Wiatrowski. - Od kilku dni sztab, który przyjechał, aby przygotować przyjęcie sił głównych, szkoli się razem z oficerami Marines. Nasi oficerowie sztabowi praktykują w odpowiednich komórkach sztabu amerykańskiej piechoty morskiej. Odbywają te praktyki, aby znormalizować procedury operacyjne i rytm pracy. To ważne, bo nasza dywizja będzie bezpośrednio podlegała sojuszniczym połączonym siłom zadaniowym nr 7 w Bagdadzie. Musimy nadawać na tych samych falach - dodał major. Wczoraj i dzisiaj odbywa się konferencja logistyków, którzy mają zbudować wspólny niezawodny system zaopatrywania, oficerowie CIMIC (programu współpracy cywilno-wojskowej) spotykają się z przedstawicielami tymczasowych władz w al Hilla, są kierowani do ministerstw w Bagdadzie, gdzie uczestniczą w różnych spotkaniach między innymi z ambasadorem Bremerem. - Od 1 do 5 sierpnia nasi oficerowie wezmą udział we wspólnym ćwiczeniu dowódczo-sztabowym, prowadzonym z kolegami z korpusu Marines, z oficerami grupy przygotowawczej brygady, która będzie odpowiadała za Karbalę i oficerowie z grupy hiszpańskiej dowódczej - zapowiedział Wiatrowski. Trwa stopniowe przejmowanie odpowiedzialności za strefę. - Pierwszego września nastąpi symboliczne przekazanie odpowiedzialności, ale jej przejmowanie trwa od momentu, gdy się tu pojawiliśmy. To niezwykle skomplikowany proces. Potrzeba czasu, aby objąć całą tę problematykę, by można było samodzielnie funkcjonować - wyjaśnia. Żołnierze spędzają czas w bazie, nadal uczą się miejscowych zwyczajów. - Warunki, w których się znajdujemy, wykluczają samodzielne opuszczanie bazy, głównie ze względu na bezpieczeństwo. Nie chcemy też doprowadzić do sytuacji, w której ktoś mógłby przypuścić, że nie respektujemy obowiązujących tu zasad, pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Okres przygotowawczy to także okres poznawania tutejszej kultury. Chcemy, aby miejscowa społeczność dobrze nas odebrała. To, czego dowiedzieliśmy się w kraju, przygotowało nas w sposób podstawowy. Tutaj razem z Amerykanami uczestniczymy w specjalnych spotkaniach, każdy z nas pyta, oficerowie amerykańscy dzielą się doświadczeniami - relacjonuje oficer. Żołnierze mają z bliskimi w kraju kontakt przez pocztę elektroniczną i telefoniczny. - Nie spotkałem nikogo, kto by nie rozmawiał z domem przynajmniej kilka razy. Łączność jest trochę utrudniona. Żołnierze mogą dzwonić do rodzin, korzystając ze specjalnych łącz wojskowych, którymi jednak nie można telefonować w drugą stronę - żeby nie zablokować linii - wyjaśnił major. Dotychczasowe relacje mediów z Babilonu uważa za rzetelne i odpowiedzialne, z wyjątkiem jednego materiału prywatnej telewizji. - Dziwi nas fakt, że pozwolono sobie wyemitować pytanie, kiedy zaczną ginąć polscy żołnierze, jak gdyby ktoś czekał na sensację, że któryś z nas zginie w wypadku lub wręcz zostanie zastrzelony. Sytuacja w naszych prowincjach jest stabilna, ale obawiamy się, czy takie przekazy nie zmienią nastawienia naszych rodzin. Od września dywizja pod dowództwem gen. dyw. Andrzeja Tyszkiewicza przejmie odpowiedzialność za strefę złożoną z pięciu prowincji. Za dwie będą odpowiadały brygady polskie, za dwie Hiszpanie i Latynosi, jedną prowincją będą zarządzać Ukraińcy. Do polskiego kontyngentu wydzielono jednostki z 12. Dywizji Zmechanizowanej - głównie z 12. Brygady Zmechanizowanej tej dywizji, 10. Batalionu Zmechanizowanego Kawalerii Pancernej i grupa powietrzno-szturmowa z 25. Brygady Kawalerii Powietrznej. Jedna zmiana będzie trwała pół roku, Dowództwo Wojsk Lądowych przygotowuje już kolejną grupę z myślą o rotacji. Obecnie w Iraku przebywa ponad 600 polskich wojskowych, w tym pododdział GROM i okręt logistyczny Xawery Czernicki, które nie wejdą w skład sił stabilizacyjnych.