Kiedy rozmawiamy, Magda siedzi na kartonie na lotnisku na Rodos. Obok śpią jej dzieci - córka ma 10 lat, a syn 13. - Mąż trochę w nocy pospał, ja niekoniecznie - mówi nam Polka. Od ponad 20 godzin wraz z grupą ok. 200 innych Polaków koczuje na lotnisku. Czeka na powrót do Polski, który cały czas jest przesuwany. Powrót z Rodos. Lot cały czas przekładany Rodzina była na wakacjach w miejscu, do którego pożar nie dotarł. - To jest nasz planowany powrót do Polski. Wszystko miało się odbywać tak, jak od początku było ustalone. W poniedziałek przed nasze hotele podjechały autokary i zabrały nas na lotnisko. Odprawiliśmy się i przeszliśmy do strefy bezcłowej, odnaleźliśmy właściwy gate i oczekiwaliśmy na jego otwarcie. Lot miał się odbyć o godzinie 16:40 - opowiada Magda. - Wszyscy na lotnisku twierdzili, że lot się odbędzie, wszystko jest w systemie. A gdy mieli już otwierać gate, dostaliśmy sms z biura podróży TUI, że lot się nie odbędzie i jest przełożony na godzinę 1:30 w nocy - dodaje Polka. Turyści otrzymali vouchery na 8 euro. - Kawa kosztuje 5 euro. Więc na niewiele się to zdało - komentuje Polka. Niestety, zapowiadany na 1:30 lot również się nie odbył. Noc spędzili na lotnisku. - Spaliśmy na kartonach, przykrywając się foliowymi workami na śmieci. Wtedy dostaliśmy kolejne vouchery na 50 euro na osobę, ale do wydania na raz, tylko w jednym miejscu - dodaje Polka. "To jest jedna wielka kpina" We wtorek rano Polacy otrzymali informację, że lot odbędzie się o godzinie 21. - Poinformowano nas, że zabiorą nas do hotelu, gdzie będziemy mogli przeczekać dzień. Ale w hotelach nie ma wolnych miejsc, co oznacza, że i tak musielibyśmy koczować na korytarzach. To bez sensu. Poza tym nie chcemy się stąd ruszać, bo obawiamy się, że znowu coś się zmieni i na lot nas nie odwiozą - komentuje Magda. I dodaje: - Wczoraj też nam mówiono, że zabiorą nas do hoteli, a żaden autokar po nas nie podjechał. - Zostaliśmy bez bagaży, bez niczego. To jest jedna wielka kpina - dodaje Polka. Pożary na Rodos. "Trudna sytuacja operacyjna" O sprawę spytaliśmy biuro podróży TUI. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Z pytaniami zwróciliśmy się też do Enter Air, linii lotniczych obsługujących opóźniony lot. "Ze względu na pożary panujące na wyspie sytuacja jest skomplikowana. Samoloty lecące na Rodos mają duże opóźnienia, co wpływa na czas pracy załóg. Nasz samolot, który miał wykonać rejs z Rodos nie mógł przenocować na lotnisku na wyspie ze względu na trudną sytuację operacyjną spowodowaną pożarami. Po turystów wyślemy inny samolot z Bazylei, staramy się jak najszybciej sprowadzić ich do Polski" - czytamy w odpowiedzi spółki. Jak powiedziała nam Magda, jeszcze przed odprawą zauważyła masę ludzi koczujących na lotnisku. Nie wie jednak, czy byli to Polacy, czy osoby z innych krajów. Oznacza to, że problemy mogą dotyczyć nie tylko tego jednego przelotu. Pożary w Grecji. Turystyczny raj płonie Od ubiegłego wtorku strażacy na Rodos walczą z pożarami. Sytuację utrudnia fala upałów, która przetacza się przez Europę. W niedzielę poinformowano o pożarach na drugiej co do wielkości wyspie Grecji - Eubei oraz na Korfu. Na każdej z tych wysp władze nakazały ewakuację pięciu wiosek. Rząd w Atenach powołał specjalny sztab kryzysowy, który ma za zadanie kierować akcją ewakuacji zagranicznych turystów. *** Chcesz skontaktować się z autorką? Napisz: magdalena.raducha@firma.interia.pl