Agnieszka Waś-Turecka, Interia: Dlaczego zdecydował się pan dołączyć do frakcji Nigela Farage’a EFDD? Robert Jarosław Iwaszkiewicz, europoseł Nowej Prawicy: Przede wszystkim chodziło o pomoc jedynej zorganizowanej grupie uniosceptycznej w europarlamencie. Frakcja została rozwiązana, ponieważ odeszła z niej łotewska eurodeputowana. W efekcie EFDD przestała spełniać wymóg posiadania europosłów z siedmiu państw UE. Nigel Farage jako jedyny zdołał skupić wokół siebie kilkudziesięciu eurosceptyków, dlatego zdecydowałem się wyciągnąć do niego pomocną dłoń. Dlaczego tylko pan? Nowa Prawica ma czterech europosłów. Decyzję o moim wstąpieniu do frakcji podjęliśmy wspólnie. Zostałem wydelegowany jako osoba, która miała się przyłączyć do EFDD. Dlaczego dopiero teraz wstąpił pan do EFDD? Skoro okazało się, że z Faragem jednak panu po drodze, to dlaczego zwlekał pan tak długo? Przecież bycie we frakcji ma wiele korzyści. Wcześniej próbowaliśmy stworzyć kolejną grupę uniosceptyczną z Marine Le Pen, Włochami, Holendrami i Austriakami. Rozmowy były bardzo trudne. Liderzy nie byli w stanie osiągnąć porozumienia. Na czym polegał pierwotny konflikt miedzy Januszem Korwin-Mikkem i Faragem? Skoro na początku woleliście rozmawiać z Marine Le Pen, to w czym Farage był gorszy? Brytyjczyk miał już istniejącą grupę. Była szansa stworzenia kolejnej, co wiązałoby się z dodatkowymi korzyściami. Na przykład większą liczbą stanowisk? Też. Ale mnie ogólnie marzy się jedna wielka frakcja posłów uniosceptycznych. W tej chwili grupa Farage’a i eurosceptycy niezrzeszeni to ponad stu posłów. To jest potencjał, który można by bardzo efektywnie wykorzystać. Co stoi na drodze do spełnienia tego marzenia? Liderzy krajowych grup eurosceptycznych to bardzo silne osobowości. Podczas spotkań atmosfera jest zawsze niezwykle gorąca. Dlaczego? Każdy chce przewodzić? Nie będę opowiadał szczegółów... To akurat byłoby bardzo ciekawe... ... ponieważ nie uczestniczyłem we wszystkich negocjacjach, a na podstawie zasłyszanych tu i ówdzie rewelacji nie chcę uogólniać. Z jakimi korzyściami wiąże się członkostwo we frakcji? Co Pan z tego ma? Przede wszystkim ogromną satysfakcję, że dzięki naszej decyzji udało się zachować zorganizowaną uniosceptyczną grupę. Z pewnością mam też teraz lepszy dostęp do władz europarlamentu i przysługuje mi dłuższy czas wypowiedzi podczas sesji plenarnych. Na grupę przyznawane są także większe pieniądze niż na posłów niezrzeszonych, dlatego łatwiej jest promować swoje idee. Ogólnie moje działania będą teraz znacznie bardziej widoczne. A co z tego będzie miał Korwin-Mikke? Co Farage obiecał Korwin-Mikkemu za rzucenie koła ratunkowego? Nie wiem, czy cokolwiek sobie obiecali, natomiast podkreślam, że podstawowym celem tej decyzji była pomoc EFDD. Prezes Korwin-Mikke także czuje polityczną satysfakcję, że to dzięki naszej decyzji udało się uratować frakcję. Trudno mi uwierzyć, że w polityce robi się coś dla samej satysfakcji... Małej wiary pani jest. Jak pan godzi współpracę z Faragem z tym, co polityk ten mówi o imigrantach przybywających do Wielkiej Brytanii, których dużą część stanowią Polacy? Nie słyszałem nigdy, by Farage wypowiadał się konkretnie o Polakach, jedynie o nowych członkach UE Rumunii i Bułgarii. A z tymi poglądami pan się zgadza? Uważam, że kwestia regulacji imigracji powinna należeć do każdego państwa, a nie być ustalana w Brukseli. Na marginesie, gdyby w Polsce było normalnie, to nikt nie musiałby wyjeżdżać, by zasilać gospodarkę brytyjską. Gdyby sensownie wykorzystywać potencjał ludzki, jaki mamy w kraju, nie byłoby tego problemu. Bo problemem nie jest to, co Farage sądzi o imigrantach, ale to, że kilka milionów inteligentnych młodych ludzi uciekło z Polski.