To dopiero pierwsza pula nominacji do tworzonej Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych. Wśród 31 stanowisk ogłoszonych w konkursie w marcu nie było jeszcze kluczowych z punktu widzenia Polski placówek w Moskwie, Mińsku czy Kijowie. Za najważniejsze na liście uznano konkursy na ambasadora w Pekinie, który wygrał Ederer, a także w Iraku i Brazylii oraz na zastępcę ambasadora w USA. Tych trzech stanowisk Ashton jednak jeszcze nie obsadziła i konkurs zostanie powtórzony. Polka Joanna Wronecka, była polska ambasador w Maroku, została wybrana na szefową reprezentacji UE w stolicy Jordanii Ammanie, a były ambasador Polski w Pakistanie i były szef Departamentu Azji i Pacyfiku w polskim MSZ Tomasz Kozłowski pokieruję ambasadą UE w stolicy Korei Płd. Seulu. Poza Polską, tylko jeszcze jedna osoba z nowego kraju, a mianowicie były premier Bułgarii Filip Dimitrow został mianowany w środę szefem ambasady UE - w stolicy Gruzji Tbilisi. Jak relacjonuje korespondentka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon, sukcesem jest to, że mamy dwóch ambasadorów, bo z nowych krajów Unii - poza nami - tylko Bułgaria otrzymała stanowisko ambasadora. Jednak trzeba uczciwie powiedzieć, że ani Korea Południowa, ani Jordania nie są w kręgu naszego strategicznego zainteresowania. Polska nie ma tam jakichś szczególnych interesów. Nie to co na wschodzie Europy. Polscy dyplomaci znają ten region i języki. Niestety przegraliśmy z Bułgarią walkę o interesującą placówkę w Tbilisi. Bułgaria nas przelicytowała wystawiając byłego premiera. Problemem jest także to, że teraz może okazać się, że dając nam Amman i Seul, Ashton nie weźmie nas już pod uwagę, gdy zwalniać się będą w najbliższym czasie placówki w Moskwie czy Kijowie - komentuje korespondentka RMF FM.