Południe Sudanu to jeden z najsłabiej rozwiniętych regionów na świecie. Mieszkańcy zamiatają szczotkami jedyne 10 km asfaltowych dróg, co jest zajęciem dość karkołomnym ze względu na wszechobecny kurz. Polska firma Smart System pospiesznie instaluje latarnie miejskie zasilane energią słoneczną. - Latarnie zaświecą do soboty - powiedziała prezes firmy Edyta Kijewska, która w Południowym Sudanie mieszka trzeci rok. - Sudan nie taki straszny, jak go piszą, mamy tu wielu przyjaciół. Somalijczycy, którzy prowadzą skład materiałów budowlanych w stolicy nowego kraju, kiedy nas widzą, krzyczą: Polska! Polska! Smart System buduje również port przeładunkowy w stolicy. W przyszłości na Nilu Polacy wybudują kolejne trzy. W przedsiębiorstwie pracuje ich pięciu, wszyscy myślą o przyjęciu obywatelstwa Republiki Południowego Sudanu. Jednym z nich jest Jakub Pająk, który do Sudanu trafił wraz ze sztafetą Rowerem przez Afrykę. - Media często fałszują rzeczywistość, pokazując Sudan tylko od strony wojen i biedy - powiedział w rozmowie z PAP. - Tu nie jest aż tak niebezpiecznie i biednie, jak się Polakom wydaje. Niestety, po każdym przerażającym newsie dzwonią do nas przerażone rodziny i musimy je uspokajać, że wcale do nas nie strzelają. To nie jedyny polski akcent w najmłodszej stolicy świata. James Ofwona jest Kenijczykiem z polskim paszportem i właścicielem dwóch firm zarejestrowanych w Polsce. Jego firma PSM buduje ministerstwo telekomunikacji w Dżubie, a druga - Tricomp - wdraża systemy teleinformatyczne. -Nasza firma jest odpowiedzialna za narzędzia, które umożliwią zbudowanie systemu numerów telefonicznych. Niestety nie mogę jeszcze zdradzić, jaki będzie numer kierunkowy do nowo powstałego państwa. Kraj z zupełnie nierozwiniętą infrastrukturą to ogromna szansa dla inwestorów. Nie wiem, dlaczego polscy inwestorzy boją się Afryki - powiedział PAP. Z zupełnie innej strony patrzy na Południowy Sudan kolejny mieszkający w Dżubie Polak - Roman Majcher, ekspert biura do spraw humanitarnych Komisji Europejskiej. - W Sudanie spędziłem ponad sześć lat. Tu wszystko wygląda, jakby się miało zawalić, a jednak cudem jakoś idzie do przodu - powiedział. - Zawsze miałem najgorsze przeczucia co do tego kraju, ale zawsze się myliłem. Teraz też mam czarne wizje, ale mam nadzieję, że znowu kolejny raz się mylę, bo kocham Południowy Sudan. To kraj filozofów, ludzie doświadczeni prawie półwieczem wojny myślą zupełnie inaczej niż my. Często rozmawiają o sprawach mniej przyziemnych i najbardziej istotnych, takich jak szczęście. Nawet w najgorszym piekle potrafią cieszyć się życiem. Nigdy nie zapomnę sytuacji, kiedy dookoła ginęło masę ludzi, masowe groby, a jedna para przyszła mi oświadczyć, że właśnie się zaręczyli. Wojna domowa w Sudanie była jednym z najkrwawszych konfliktów od czasów drugiej wojny światowej. Walki o podłożu etnicznym, religijnym i ekonomicznym pomiędzy Północą a Południem rozpoczęły się w 1956 roku i z krótkimi przerwami toczyły przez następne pięćdziesiąt lat. W wojnach tych zginęło ponad dwa miliony ludzi, a ponad cztery miliony zostały zmuszone do opuszczenia domów. W 2005 roku w Addis Abebie podpisano porozumienie pokojowe. Na jego mocy w styczniu 2011 roku odbyło się referendum, w którym 98,9 proc. mieszkańców południa opowiedziało się za oddzieleniem od północy. 9 lipca Republika Południowego Sudanu ogłosi niepodległość. Na mapie świata pojawi się nowe państwo.