- Doniesienia o zaginięciu Polaków, jak dotąd nie potwierdziły się. Nie znaleziono żadnych rzeczy, a co istotne, konsulat nie otrzymał żadnych zgłoszeń o zaginionych - podkreśliła. Straż wybrzeża w południowo-zachodniej Szkocji odwołała przed południem poszukiwania około 20-osobowej grupy Polaków - poławiaczy małży. Obawiano się, że Polacy mogli zostać zaskoczeni przez przypływ. Nie znaleziono jednak żadnych dowodów, wskazujących, że morze mogło kogoś porwać. - Przeprowadziliśmy zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. Nic nie znaleziono. Operację przerwano, jednak zostanie wznowiona jeśli będzie taka potrzeba, jeśli pojawią się jakiekolwiek nowe informacje - powiedział RMF przedstawiciel straży przybrzeżnej: W akcji poszukiwawczej uczestniczyła policja i kilka łodzi ratunkowych. W nocy wykorzystano śmigłowiec z kamerą na podczerwień i łódź patrolową. Kamera nie wykryła jednak dotąd żadnych samochodów i ludzi na piasku w zatoce Solway u wybrzeży Szkocji, gdzie zdarzenie miało mieć miejsce. - Nic nie znaleziono. Przede wszystkim nie mamy pewności czy rzeczywiście zaginęli, czy rzeczywiście łowili małże. Jeśli chodzi o akcję poszukiwawczą to została ona ograniczona. Głównie dlatego, że nie mamy żadnych dowodów że rzeczywiście tam byli. Na pewno nie pracowali dla żadnej z firm, ponieważ połów małży w tym rejonie, o tej porze roku jest nielegalny - powiedział radiu RMF przedstawiciel straży przybrzeżnej. Akcję rozpoczęto w oparciu o niepotwierdzone doniesienia sugerujące, że około 20 Polaków mogło się znajdować w znacznej odległości od brzegu i zostać zaskoczonych przez przypływ. Policja w Szkocji nie jest w stanie na razie potwierdzić, czy rzeczywiście Polacy zostali odcięci przez przypływ. Posłuchaj relacji korespondenta RMF Bogdana Frymorgena: Według szkockich źródeł Polacy wyruszyli na poszukiwania małży większą grupą w niedzielę ok. godziny 20. (21. w Warszawie). Część zaprzestała poszukiwań ostrzeżona za pośrednictwem telefonów komórkowych. 20 uczestników wyprawy nie można się doliczyć. W tej części wybrzeża przypływ kończy się o godzinie 6:30 rano. Zbieranie małży jest zajęciem bardzo ryzykownym. Na płaskiej powierzchni w czasie przypływu morze błyskawicznie zmierza w kierunku linii brzegowej. Ludzie, którzy oddalą się od niej za daleko, nie mają szans uciec przed nadciągającą wodą. O tej porze roku temperatura wody u wybrzeży zachodniej Anglii nie przekracza 5 stopni Celsjusza. Korespondent RMF o procederze poławiania małży: