Komentując atmosferę panującą wśród zamieszkujących Ukrainę Polaków, wynikającą z napięć na ukraińsko-rosyjskiej granicy, Zajcewa-Wełykodna wskazała, że chociaż zainteresowanie wyjazdem z kraju wzrosło, "ludzie starsi raczej wykluczają taką możliwość". - Ta sytuacja nas przede wszystkim bardzo niepokoi i stresuje. Boimy się, że w każdej chwili może wybuchnąć wojna - dodała. - Pan premier Mateusz Morawiecki powiedział na spotkaniu w Kijowie, że jeśli sytuacja będzie rozwijała się negatywnie, Polska jest gotowa nas przyjąć, i to naprawdę ma dla nas ogromne znaczenie, ponieważ wiemy, że jest na świecie miejsce, gdzie w razie potrzeby ktoś się nami zaopiekuje - powiedziała przedstawicielka znajdującego się w Odessie oddziału Związku Polaków na Ukrainie. Na początku lutego premier Morawiecki przybył na Ukrainę, gdzie zapewniał władze kraju o solidarności w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Polski premier spotkał się również z mieszkającymi na Ukrainie Polakami. Ok. 144 tys. osób polskiej narodowości na Ukrainie Według ostatniego spisu ludności na Ukrainie mieszka ok. 144 tys. osób polskiej narodowości. Największą polską organizacją w tym kraju jest zrzeszająca 134 podmioty Federacja Organizacji Polskich na Ukrainie, która poprzez organizowanie konferencji naukowych, kursów czy festiwali pracuje na rzecz zwiększania aktywności społecznej Polaków zamieszkujących to państwo. Maria Siwko z Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie powiedziała, że "konsulat polski na Ukrainie zapewniał nas o monitorowaniu sytuacji i szybkim informowaniu w razie ewentualnego wzrostu zagrożenia w związku z nagromadzeniem rosyjskich wojsk wokół ukraińskich granic". Zapytana o ewentualne prace nad planami ewakuacji wskazała, że na razie "takie plany nie istnieją". Na znaczenie bliskości placówek dyplomatycznych uwagę zwróciła również Zajcewa-Wełykodna. - W Odessie znajduje się konsulat, dlatego jeśli sytuacja rozwinie się w najgorszym możliwym kierunku, będzie miał kto zająć się naszą ewakuacją - zaznaczyła. Reakcje polskiego biznesu Piotr Ciarkowski, prezes zarządu Międzynarodowego Stowarzyszenia Przedsiębiorców Polskich na Ukrainie (MSPPU), zapytany o reakcje polskiego biznesu na ostatnie napięcia wokół Ukrainy powiedział, że istnieją indywidualne plany poszczególnych firm dotyczące odpowiedzi na potencjalny wzrost zagrożenia. - Myślę, że każdy przedsiębiorca ma swój plan reagowania na pogorszenie się sytuacji, który uzależniony jest od lokalizacji i charakteru biznesu. Część z nas myśli o ewentualnej ewakuacji rodzin, ale to są naprawdę trudne decyzje i mamy nadzieję, że uda się rozładować obecne napięcia i uniknąć konfliktu - to nie byłby scenariusz opłacalny dla żadnej ze stron, biorąc pod uwagę aspekt ludzki, ale też gospodarczy - ocenił Ciarkowski. - Jesteśmy też w kontakcie zarówno z ambasadą Polski, jak i ukraińskimi władzami - dodał. Rozmówca podkreślił, że w obecnej sytuacji trzeba unikać wpadania w panikę. - Oczywiście rozmawiamy o tej sytuacji, jesteśmy zaniepokojeni, ale staramy się obserwować ją spokojnie, bez żadnych gwałtownych ruchów, bez paniki - powiedział. - Mamy nieruchomości, zakłady produkcyjne, składy, mamy przede wszystkim zespoły ludzi, dlatego nie możemy reagować pochopnie - wyjaśnił Ciarkowski. Prezes zarządu MSPPU zwrócił też uwagę na widoczną od kilku lat tendencję wycofywania się ukraińskich firm z rynków wschodnich na rzecz partnerów zachodnich. - Widzimy trwającą od kilku lat tendencję zmniejszania akcentu na wschód i przekierowywania współpracy na zachód. Oczywiście znamy firmy, które nadal współpracują z Rosją, ale skala tej działalności uległa drastycznemu zmniejszeniu - wskazał. Dodał, że zmiany te dotyczą ogółu działających na Ukrainie przedsiębiorstw, w tym firm polskich, które jednak od lat skupiają się przede wszystkim na współpracy z krajami zachodnimi. - Jeśli ta sytuacja będzie się przeciągać, będzie to naprawdę katastrofalne dla biznesu po obu stronach granicy - na Ukrainie, ale i w Rosji - ocenił Ciarkowski.