Obowiązujący obecnie kontrakt na dostawy rosyjskiego gazu do Polski okazał się niemożliwy do realizacji. Dostawy są gigantyczne, drogie i płyną tylko z jednego źródła, co - jak mówią politycy różnych opcji - zagraża bezpieczeństwu energetycznemu kraju. Eksperci twierdzą ponadto, że za dwa lata możemy być z powodów technicznych niezdolni do przyjęcia zbyt wielkich dostaw. Problemem może też okazać się pusta kasa państwa. Ponadto gazu może być po prostu za dużo. Rządowe propozycje w sprawie rozmów w Moskwie wydają się - z polskiego punktu widzenia - bardzo rozsądne. Zmniejszenie ilości gazu sprowadzanego w kolejnych latach może oznaczać bowiem zielone światło dla umowy gazowej z Norwegią. Rosjanie twardo obstają przy dotychczasowym kontrakcie i domagają się jego realizacji. Być może kartą przetargową będzie zgoda Polski na budowę w naszym kraju tranzytowego łącznika rurociągu biegnącego z Białorusi na Słowację. Może to jednak być zbyt słaby atut i Polacy wrócą z Moskwy z kwitkiem. Za tydzień do Warszawy przyjeżdża prezydent Władimir Putin i prawdopodobnie wizyta ta przypieczętuje nową - oby korzystniejszą - wersję kontraktu gazowego z Rosjanami.