W nocy z piątku na sobotę wracający z Bejrutu do Warszawy Polacy, przetransportowali do Kijowa 36 osób, wśród których przeważały matki z dziećmi. - Myślałam, że wojna nie potrwa długo i że jakoś to wytrzymamy, jednak bomby spadają na Liban już od miesiąca. Na początku nie chciałam wyjeżdżać ze względu na mojego libańskiego męża. Kiedy jednak zaczęły się problemy z wodą i światłem, postanowiłam, że wrócę na Ukrainę - powiedziała młoda kobieta, która przyleciała do Kijowa z 2-letnim synem Michelem. Polski samolot wojskowy, który dostarczył do Libanu pomoc humanitarną, zabrał Ukraińców do ojczyzny na prośbę ukraińskiego konsulatu w Bejrucie. - Najpierw mieliśmy płynąć statkiem na Cypr, ale niespodziewanie okazało się, że do Bejrutu przylecieli Polacy. Powiedziano nam, że polecimy do domu z nimi. Nie wyobrażacie sobie, jak się ucieszyłyśmy. Nasze dzieci będą w końcu bezpieczne - nie ukrywała wzruszenia Ira, która dotarła na Ukrainę z dwójką nastolatków. - Musimy sobie pomagać w każdej sytuacji. Inicjatywa przewiezienia do kraju obywateli Ukrainy przez Polaków wyszła od konsula generalnego Ukrainy w Bejrucie, a my ją podjęliśmy - powiedział ambasador RP w Kijowie, Jacek Kluczkowski. - W sytuacjach awaryjnych dogadujemy się z Ukraińcami znakomicie - stwierdził polski dyplomata, który osobiście witał na kijowskim lotnisku wracających z Libanu Ukraińców.