- To nie jest Pokojowa Nagroda Nobla, to nagroda Komitetu - oświadczył autor publikacji, znany norweski działacz pokojowy Fredrik S. Heffermehl. Pełni on m.in. funkcję wiceprezydenta Międzynarodowego Stałego Biura Pokoju, najstarszej pokojowej organizacji świata, wyróżnionej Nagrodą Nobla już w 1910 roku. Tytuł książki brzmi "Wola Nobla" i wiąże się z rosnącym zdaniem autora rozdźwiękiem między zamysłem twórcy i fundatora nagrody Alfreda Nobla a decyzjami Norweskiego Komitetu Noblowskiego. Heffermehl przypomina, że zgodnie z testamentem Nobla laur powinien przypadać tym, którzy wnoszą największy wkład w rozbrojenie, zmniejszenie potencjałów militarnych i w proces zapobiegania konfliktom zbrojnym. Po analizie 118 przyznanych dotychczas nagród autor wyróżnia w jej dziejach dwa etapy. Pierwszy, zakończony wybuchem II wojny światowej, charakteryzowało to, że 85 proc. decyzji było zgodnych z intencją fundatora. Natomiast etap drugi - od 1945 r. i trwający do dzisiaj - zdecydowanie odbiega od założeń. Mniej niż połowa wyborów Komitetu Noblowskiego, bo zaledwie 45 proc., można uznać za zgodne z duchem i literą nagrody - uważa Heffermehl. Autor wymienia też najbardziej bulwersujące i nietrafne jego zdaniem decyzje, jak np. przyznanie pokojowego Nobla w 1973 r. Henry'emu A. Kissingerowi i Le Duc Tho, a w 1994 r. - Jaserowi Arafatowi, Szimonowi Peresowi i Icchakowi Rabinowi. Z bliższych nam lat jego krytykę budzi wybór wiceprezydenta USA Ala Gore'a czy Mohameda ElBaradei i Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA). Idąc dalej Heffermehl podważa też przyznanie nagrody Matce Teresie z Kalkuty, która - jak ocenił - nie zrobiła niczego dla zapobieżenia wojnie i dla rozbrojenia. Jego zdaniem Komitet Noblowski, powoływany przez norweski parlament, stał się ciałem zdecydowanie politycznym, a nawet biznesowym, które traktuje Pokojową Nagrodę Nobla jako najbardziej znaną "norweską markę towarową". Działając w ten sposób postępuje bezprawnie, a prestiż nagrody ulega stopniowej dewaluacji - dowodzi Fredrik S. Heffermehl.