Manewry pod kryptonimem Trident Juncture 18, które potrwają do 7 listopada, mają na celu wyszkolenie sił Sojuszu Północnoatlantyckiego, żeby przyjść na ratunek jednemu z jego członków. Chodzi o "pokazanie zdolności obronnych NATO wobec obojętnie jakiego przeciwnika" - tłumaczy dowódca ćwiczeń, amerykański admirał James Foggo. I zaznacza, że manewry te "nie są skierowane przeciwko żadnemu krajowi w szczególności". Ale - jak wskazuje AFP - wszyscy mają na myśli Rosję, która we wrześniu br. przeprowadziła największe w swej historii manewry na Dalekim Wschodzie. "Rosja nie stanowi bezpośredniego zagrożenia militarnego dla Norwegii" - podkreśla w rozmowie z francuską agencją norweski minister obrony Frank Bakke-Jensen. "Ale w sytuacji bezpieczeństwa tak skomplikowanej jak dzisiaj (...) incydent w innym miejscu może zwiększyć napięcie na północy i chcemy przygotować Sojusz, aby uniknąć nieszczęśliwego wypadku" - wyjaśnił. Do wzrostu napięcia - jak wskazuje AFP - dokłada się prezydent USA Donald Trump, który w poniedziałek zapowiedział wycofanie się Stanów Zjednoczonych z układu INF o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego (IRBM) i średniego zasięgu (MRBM), zarzucając Rosji łamanie jego postanowień. USA twierdzą, że Rosja narusza INF, rozmieszczając pociski manewrujące 9M729, a Moskwa temu zaprzecza. Układ podpisali przywódcy USA i ówczesnego ZSRR, Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow, 8 grudnia 1987 roku w Waszyngtonie; przewiduje on likwidację arsenałów tej broni, a także zabrania jej produkowania, przechowywania i stosowania. Jeśli manewry będą odbywać się nawet w bezpiecznej odległości od granicy rosyjsko-norweskiej, mającej około 198 kilometrów długości w Arktyce, Moskwa zapewne zgłosi pretensje - zauważa AFP. "Ćwiczenia lądowe będą prowadzone 1000 km od granicy z Rosją, a operacje powietrzne do 500 km. Rosja nie ma powodów do zmartwień" - oświadczył norweski generał Rune Jakobsen. Na manewry zaproszono dwóch obserwatorów z Rosji i dwóch z Białorusi. Niezależnie od Trident Juncture 18, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania przyspieszają rozmieszczanie swoich wojsk w Norwegii, aby zaaklimatyzować je do panujących tam surowych warunków. 700 amerykańskich żołnierzy piechoty morskiej ma rotacyjnie służyć na norweskiej ziemi. "Główne kraje NATO zwiększają swoją obecność wojskową w regionie, blisko granic Rosji" - oświadczyła niedawno rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. "Takie nieodpowiedzialne działania nieuchronnie doprowadzą do destabilizacji sytuacji politycznej i militarnej na północy, do zwiększenia napięć" - oceniła, zapowiadając "niezbędne środki reakcji". Za prezydentury Władimira Putina rosyjska armia znacznie zwiększyła swoje zasoby wojskowe w Arktyce. Odnowiono tam lub zbudowano od podstaw bazy lotnictwa wojskowego, zainstalowano nowe radary i systemy rakiet przeciwlotniczych. Według rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu pod koniec roku Flota Północna otrzyma pięć nowych okrętów wojennych, pięć okrętów pomocniczych i piętnaście samolotów i śmigłowców. "Po stronie rosyjskiej zdolności wojskowe powróciły do poziomu, który był podczas zimnej wojny" - ocenił Francois Heibsbourg z Fundacji Badań Strategicznych (FRS), paryskiego think tanku specjalizującego się w kwestiach militarnych. "W jakimś sensie NATO powraca również do tych samych zdolności" - dodał, wskazując, że w manewrach Trident Juncture 18 nie ma "nic destabilizującego". W manewrach Trident Junture udział weźmie 50 tysięcy żołnierzy, a także 10 tysięcy pojazdów, 250 samolotów i 60 okrętów, w tym amerykański lotniskowiec. Aby dotrzeć do Norwegii, brytyjski kontyngent potrzebował pięciu dni - zwraca uwagę AFP. "To pokazuje (...) naszym sojusznikom z NATO, że armia brytyjska jest gotowa do przejścia Europy, jeśli to konieczne" - powiedział AFPTV rzecznik prasowy brytyjskiego kontyngentu major Stuart Lavery.