Na Alasce, w drodze do Tokio, szefowa amerykańskiej dyplomacji powiedziała, że USA są gotowe na "wielkie otwarcie" wobec reżimu północnokoreańskiego, jeżeli zrezygnuje on z budowy broni atomowej. Wcześniej w Nowym Jorku Clinton oświadczyła, że jeśli Korea Północna "całkowicie i w sprawdzalny sposób zlikwiduje swój program budowy broni nuklearnej, administracja prezydenta Obamy będzie gotowa znormalizować stosunki dwustronne i zastąpić porozumienie o rozejmie na półwyspie (koreańskim) permanentnym traktatem pokojowym". Sekretarz stanu zapowiada, że w zamian za rezygnację Korei Północnej z broni atomowej USA udzielą jej pomocy, dostarczając żywności i paliw. Jak zauważa poniedziałkowy "New York Times", nie jest to zmiana kursu Waszyngtonu wobec reżimu Kim Dzong Ila, ale "ton (Clinton) był wyraźnie bardziej miękki niż w poprzednich wypowiedziach przedstawicieli rządu amerykańskiego". Na Alasce Clinton skrytykowała także poprzednią administrację prezydenta Busha za zerwanie porozumienia z Koreą Północną z 1994 r. (tzw. Agreed Framework). Bush uczynił to twierdząc, że kraj ten realizuje tajny program wzbogacania uranu - paliwa do produkcji broni nuklearnej. - Nie ma wątpliwości, że kiedy to porozumienie zostało zerwane, Koreańczycy zaczęli ponownie przetwarzać pluton i w efekcie mają teraz broń atomową, której poprzednio nie posiadali - powiedziała sekretarz stanu. Administracja George'a Busha nawiązała później rozmowy z Phenianem, doprowadzając do tego, że reżim zawiesił program nuklearny w zamian za pomoc ekonomiczną. Nie wpuścił jednak obserwatorów międzynarodowych, którzy mogliby zweryfikować przestrzeganie zawartego porozumienia. Clinton oświadczyła, że skala programu wzbogacania uranu przez Phenian "jest przedmiotem dyskusji w agencjach wywiadu USA", i dodała, że w czasie swej podróży do Japonii, Chin i Korei Południowej skupi się na przekonaniu rządu Korei Północnej, by zniszczył swoje zapasy plutonu do produkcji broni atomowej.