"Dochodzi do wymiany ognia, strzały słychać wszędzie, wiele budynków płonie, ludzie są przestraszeni" - powiedział dzisiaj rano w telewizji przedstawiciel rządu tymczasowego wicepremier odpowiedzialny za siły bezpieczeństwa Azimbek Beknazarow, oceniając sytuację jako "bardzo trudną". Rząd tymczasowy zaapelował do emerytowanych policjantów i wojskowych, aby udali się do Osz i pomogli w udaremnieniu wybuchu wojny domowej. "Władze będą wdzięczne wszystkim ochotnikom, którzy są gotowi pomóc zapobiec wojnie domowej na południu Kirgistanu. Policjanci i żołnierze, który są na miejscu, są bardzo zmęczeni, śpią na ulicach, które ochraniają. Jeśli nie dostaniemy dodatkowego wsparcia, nie będziemy mieli wystarczająco dużo sił, aby w ciągu najbliższych dwóch dni zapewnić mieszkańcom bezpieczeństwo" - powiedział Beknazarow. Wczoraj wojsko odcięło dostęp do zamieszkiwanej przez Uzbeków dzielnicy Czeriomuszki, gdzie doszło do walk, podpaleń budynków mieszkalnych, restauracji i sklepów. Zachodnie agencje oceniają, że wydarzenia w Oszu są najpoważniejszym wybuchem przemocy w Kirgistanie od czasu obalenia w kwietniu prezydenta Kurmanbeka Bakijewa. Są też testem dla rządu tymczasowego, który objął władzę po obalonym prezydencie. Szefowa rządu Roza Otunbajewa powiedziała w piątek w Biszkeku, że zajścia w Oszu to konflikt między dwoma grupami etnicznymi. Media przypominają, że w Kirgistanie konflikt między południem i północą kraju nakłada się na różnice etniczne i konflikty klanowe. Osz, główne miasto południowej części Kirigistanu, uznawany jest też za bastion stronników Bakijewa. W 5,5-milionowym Kirgistanie mieszka na południu kraju około miliona etnicznych Uzbeków. Rząd tymczasowy planował na 27 czerwca referendum w sprawie nowej konstytucji, a na październik - wybory parlamentarne