Pogłębia się chaos w Gruzji. Prezydent rzuca wyzwanie rządowi
Gruzińscy demonstranci sprzeciwiający się wynikowi niedawnych wyborów parlamentarnych pojawiają się masowo w kolejnych miejscach stolicy kraju, Tbilisi. Część protestujących wdarła się do budynku telewizji publicznej, która traktowana jest jako propagandowa tuba partii rządzącej. Specjalne oświadczenie wydała prezydent Gruzji, która zapowiedziała, że nie zrezygnuje ze stanowiska do czasu legalnego wyboru nowego prezydenta.
O organizacji spontanicznej manifestacji przed siedzibą gruzińskiego nadawcy publicznego poinformował serwis Echo Kawkaza. Według przekazanych informacji, demonstracja rozpoczęła się w godzinach popołudniowych. Na miejscu pojawili się zwolennicy opozycji z hasłami "publiczny hłamca" i "zdemaskujcie reżim".
- Obserwujemy, jaką propagandą media walczą ze społeczeństwem, a na czele tego wszystkiego jest publiczny nadawca. Uważamy, że telewizja nie ma prawa udziału w tej propagandzie - mówił obecny na miejscu lider ruchu Daitowe Ilia Glonti.
W trakcie manifestacji część jej uczestników weszła do budynku telewizji. W związku z zaistniają sytuacją do zgromadzonych wyszła dyrektor generalne publicznego nadawcy. Tinatin Berdzeniszwili zapowiedziała, że da możliwość opozycjom wystąpienia na żywo w trakcie wieczornych programów.
Protesty w Gruzji. Rośnie liczba zatrzymanych
Manifestacje zwolenników gruzińskiej opozycji aktywnie relacjonują dziennikarze rosyjskiej, propagandowej agencji RIA Nowosti. Powołując się na informacje płynące ze służb podano, że w ciągu ostatnich godzin policjanci zatrzymali kilkadziesiąt osób w tym dziesięciu obywateli innych krajów.
Jak przekazano mowa o osobach posiadających poszporty Federacji Rosyjskiej, Białorusi i Stanów zjednoczonych.
Wcześniej gruzińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych informowało o zatrzymaniu w ciągu dwóch dni protestów łącznie 107 osób. Jak wyjaśniono protestujący dokonywali aktów chuligaństwa i nieposłuszeństwa wobec poleceń policji. W wyniku starć rannych zostało dziesięciu funkcjonariuszy policji.
Rośnie polityczne napięcie w Gruzji. Prezydent o nielegalnych wyborach
Manifestacje zwolenników opozycji organizowane w Tbilisi trwają nieprzerwanie od 26 października, kiedy to odbyły się wybory parlamentarne. Zgodnie z przewidywaniami ekspertów wygrała je partia "Gruzińskie Marzenie" Irakliego Kabakhidze, która uzyskała 53,93 proc. głosów.
Zdaniem partii opozycyjnych, jawnie prorosyjska partia wygrała dzięki licznym fałszerstwom i medialnej propagandzie. Od momentu ogłoszenia wyników koalicja antyrządowa ogłosiła organizację masowych protestów i potrzebę ponownego przeprowadzenia głosowania.
Protesty nabrały na sile czwartkowej decyzji premiera Kobakhidze, który ogłosił, że zawiesza rozpoczęcie negocjacji w sprawie dołączenia Gruzji do Unii Europejskiej. Tego samego dnia prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili oświadczyła, że władze kraju "wypowiedziały wojnę własnemu narodowi".
"Dzisiejszy dzień stanowi zakończenie przewrotu konstytucyjnego (...) To koniec drogi z Europy do Rosji" - stwierdziła.
Jak informuje Echo Kawkaza w sobotę wieczorem głowa państwa wydała kolejne oświadczenie, w którym zapowiedziała, że nie ustąpi ze stanowiska, aż do czasu przeprowadzenia legalnego wyboru nowego prezydenta.
"Prezydentka Gruzji Salome Zurabiszwili ogłosiła, że nielegalny parlament nie będzie mógł wybrać nowego prezydenta, w związku z czym inauguracja nie odbędzie się, jej mandat będzie kontynuowany do czasu wybrania nowego prezydenta przez nowy parlament" - czytamy.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!