Takie deklaracje padły w Sopocie, gdzie zakończyło się nieformalne spotkanie szefów MSZ 27 krajów UE, z ust ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton. Tematem były m.in. przygotowania do szczytu Partnerstwa Wschodniego 29-30 września w Warszawie i stosunki z sąsiadami UE, w tym perspektywa finalizacji rozmów o stowarzyszeniu i wolnym handlu z Ukrainą. Aresztowanie i proces głównej opozycjonistki Julii Tymoszenko wzbudza niepokój Brukseli i skłania niektóre kraje - jak Francję - do apeli, by odwlec zakończenie toczących się obecnie negocjacji nad umową. Władze w Kijowie i polska prezydencja liczą, że zakończą rozmowy do końca bieżącego roku. "Opozycja ukraińska, a w szczególności była premier Julia Tymoszenko, mówi bardzo wyraźnie, aby tych negocjacji nie czynić zakładnikiem sytuacji politycznej w Kijowie. A więc tutaj jesteśmy zgodni z opozycją: dopóki nie nastąpiły jeszcze drastyczne fakty, negocjacje mogą się toczyć dalej" - powiedział Sikorski, który w imieniu polskiej prezydencji był współgospodarzem spotkania w Sopocie. Jednocześnie przypomniał, że porozumienie będzie podlegało ratyfikacji przez Parlament Europejski i parlamenty krajów członkowskich. W ten sposób UE ostrzega rząd w Kijowie, że wejście w życie wynegocjowanego porozumienia będzie się przedłużać, jeśli nie zacznie on przestrzegać europejskich standardów. "Od strony formalnej władze ukraińskie wiedzą, i będziemy to bardzo jasno prezentować, że negocjacje ze strukturami instytucji europejskich to jedno, a ratyfikacja ewentualnych porozumień przez parlamenty państw członkowskich i Parlament Europejski to drugie. A PE i wiele państw członkowskich ma bardzo jasne krytyczne stanowisko wobec standardów tych procesów, które się w Kijowie odbywają. Mamy nadzieję, że władz ukraińskie potraktują to bardzo poważnie" - oświadczył Sikorski. "Pogarszająca się atmosfera wokół Ukrainy wpływa na polityków. Narasta poczucie, że coś nie poszło dobrze i nie ma chęci, by z tą umową iść do przodu" - powiedział w kuluarach spotkania dyplomata proszący o zachowanie anonimowości. Szef francuskiej dyplomacji Alain Juppe na osobnej konferencji prasowej wprost oświadczył: "z naszego punktu widzenia, który jest punktem widzenia większości, sfinalizowanie porozumienia nie będzie mogło nastąpić, o ile przypadek Julii Tymoszenko nie zostanie pozytywnie rozwiązany". Wyjaśnił, że chodzi mu o sprawiedliwy proces, który oczyści byłą premier z nieuzasadnionych zarzutów. Juppe zapowiedział także, że na szczyt Partnerstwa Wschodniego przyjedzie do Warszawy premier Francois Fillon, a nie - jak liczyli polscy dyplomaci - prezydent Nicolas Sarkozy. "Nie należy w tym widzieć oznaki braku zaufania ze strony prezydenta Republiki. On po prostu nie może być wszędzie" - powiedział Juppe. Polskiej prezydencji zależy, by na warszawskim szczycie kraje UE były reprezentowane na jak najwyższym szczeblu. Polscy dyplomaci zapewniają, że przyjedzie kanclerz Niemiec Angela Merkel. Z Wielkiej Brytanii ma być wicepremier Nick Clegg. Fakt, że na czele delegacji francuskiej nie stanie szef państwa, może skłonić inne kraje do obniżenia rangi swoich delegacji. Do ustalenia pozostaje, kto zostanie zaproszony z Białorusi. Według źródeł dyplomatycznych ma to być minister spraw zagranicznych Siarhiej Martynau, czyli najwyższy przedstawiciel reżimu w Mińsku nieobjęty zakazem wjazdu do UE. Ale z braku ostatecznej decyzji zaproszenie nie zostało jeszcze wysłane. "Jak wiemy, mamy niełatwą sytuację, zarówno na Białorusi, jak i na Ukrainie. Ale przygotowania do szczytu idą pełną parą i jesteśmy na dobrej drodze do mocnego tekstu deklaracji i ważnych decyzji o rozpoczęciu rokowań z Gruzją i Mołdawią na temat pogłębionych stref wolnego handlu i w perspektywie zakończenia tych negocjacji z Ukrainą" - mówił Sikorski. Polska prezydencja chciałaby zakończyć warszawski szczyt sukcesem i zrobić postęp, jeśli chodzi o ofertę UE dla szóstki krajów Partnerstwa Wschodniego (Ukraina, Gruzja, Mołdawia, Azerbejdżan, Armenia i Białoruś). Trwają prace nad projektem deklaracji, która ma być przyjęta 30 września. Polscy dyplomaci zabiegają, by zapewnić kraje PW o perspektywie ich członkostwa w UE w oparciu o zapisy unijnego traktatu, że UE jest otwarta dla wszystkich krajów europejskich przestrzegających określonych zasad i wartości. Polska chciałaby także, aby obecny cel PW, czyli utworzenie strefy wolnego handlu między UE a jej partnerami, zastąpić jeszcze ambitniejszą obietnicą pełnej integracji gospodarczej (jak z Norwegią czy Szwajcarią). A zamiast długoterminowej i warunkowej liberalizacji wizowej byłaby zapowiedź pełnego zniesienia wiz, kiedy tylko kraje będą przestrzegać kryteriów ochrony granic czy kontroli dokumentów i przepływów ludności. Wszystkie trzy propozycje są kontrowersyjne i rodzą podziały w UE. Także polskie źródła dyplomatyczne przyznają, że UE nie jest skłonna teraz dyskutować o kolejnym rozszerzeniu, czyli oferowaniu wschodnim sąsiadom perspektywy członkostwa. Alain Juppe powiedział w Sopocie, że "Francja po prostu przypomina, że trzeba być lojalnym wobec naszych partnerów i nie dawać im powodów do myślenia, że w bardziej czy mniej bliskim terminie wszystko skończy się perspektywą wejścia do UE". W Sopocie Juppe był także bardzo stanowczy co do francuskiego stanowiska w sprawie finansowania polityki sąsiedzkiej w nowym wieloletnim budżecie UE na lata 2014-20. Domagał się respektowania zasady, że dwie trzecie dostępnej puli wydawane są na kraje Południa, zaś jedna trzecia - na Wschód. Sikorski powiedział, że w Sopocie ustalono dalsze szczegóły flagowego projektu polskiej prezydencji, jakim ma być Europejski Fundusz na rzecz Demokracji dla wspierania przemian w krajach sąsiednich. "Będzie on zorganizowany na podstawie konwencji, do której przystępować będą mogły państwa członkowskie oraz Komisja Europejska - poinformował. - To oznacza, że zaczniemy w tej chwili prace nad tekstem konwencji". "Od strony politycznej mogę z satysfakcją powiedzieć, że to, co polska prezydencja rotacyjna chciała osiągnąć, zostało osiągnięte" - podsumował sopockie spotkanie szef dyplomacji. Michał Kot