Bush potwierdził, że USA nie mają zamiaru przesuwać terminu styczniowych wyborów w Iraku, choć przyznał, że są problemy z tworzeniem irackich wojsk i policji. Dał też do zrozumienia, że zamierza nadal utrzymywać dobre stosunki z Rosją, oparte na osobistej przyjaźni z prezydentem Władimirem Putinem, mimo jego autorytarnej polityki i sporów z nim w sprawach międzynarodowych. Bush nazwał rok 2004 "rokiem ogromnego postępu" w USA i na świecie. Zwrócił uwagę na sukcesy gospodarki amerykańskiej i na wybory w Afganistanie jako dowód, że przemiany demokratyczne są możliwe nawet w kraju rządzonym do niedawna przez talibów. Prezydent przyznał jednak, że szkolenie irackich sił bezpieczeństwa - jeden z kluczy do sukcesu w Iraku - "przynosi mieszane rezultaty", ponieważ wielu irackich żołnierzy nie sprawdziło się w walce. Podkreślił też, że należy oczekiwać nawet wzmożonej aktywności rebeliantów w związku ze zbliżającymi się w styczniu wyborami. - Terroryści wiedzą, że wolny Irak będzie dla nich strasznym ciosem, więc będą się starali zakłócić proces demokratyczny, jak tylko będą mogli - powiedział. Zapytany, jak długo będą stacjonować w Iraku wojska USA i całej koalicji, Bush udzielił jak zwykle odpowiedzi wymijającej. - Chcielibyśmy osiągnąć nasze cele jak najszybciej. Kiedy to się może udać, najlepiej wiedzą generałowie (dowódca sił wielonarodowych w Iraku George) Casey i (dowódca wojsk USA na Bliskim i Środkowym Wschodzie John) Abizaid. Oni są optymistami, ale i patrzą realistycznie - powiedział, dodając, że część nowo tworzonych wojsk irackich "nie jest jeszcze gotowa do walki". - Tak więc rozsądnie jest raczej nie podawać terminu (wycofania wojsk z Iraku) - oświadczył. Zapytany, czy zrewiduje swoją politykę wobec Rosji w związku z naruszaniem zasad demokracji przez Putina i jego ingerencją w wybory na Ukrainie, Bush zasugerował, że nie zmieni swej polityki. Podkreślił, że zamierza "utrzymać dobre, osobiste stosunki z Władimirem Putinem". "Jeżeli dzielą nas jakieś rozbieżności, będziemy je rozwiązywać w pozytywny sposób" - powiedział, dodając, że stosunki z Rosją mają dla USA szczególne znaczenie, gdyż oba kraje muszą współpracować w zapobieganiu rozprzestrzenianiu broni masowego rażenia i w wojnie z terroryzmem. Zaznaczył jednak, że Ameryka niepokoi się autorytarnymi posunięciami Kremla, m.in. centralizacją rządów. - Nadal uważam, że równowaga władzy, dzielenie się rządami przez różne organa władzy doprowadzi do stabilizacji w Rosji - powiedział. Wspomniał też, że rozmawiał ostatnio z Putinem o przyjęciu Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Biały Dom poinformował, że Bush spotka się z rosyjskim prezydentem 24 lutego na Słowacji podczas podróży po Europie, mającej na celu poprawę stosunków z krajami skłóconymi z USA m.in. w związku z wojną w Iraku. Bush zadeklarował, że nadal woli drogę dyplomatyczną i wielostronne negocjacje jako metodę przekonania Iranu i Korei Północnej do rezygnacji z programów nuklearnych. Powiedział, że w sprawie konfliktu z Koreą Północną wciąż liczy na powodzenie wielostronnych rozmów z udziałem sześciu państw. Ponownie zaapelował do Syrii i Iranu, by wstrzymały się od wszelkiej ingerencji w Iraku. Przestrzegł, że swój apel może poprzeć środkami dyplomatycznymi i presją ekonomiczną. Bush powiedział też, że jest optymistą co do szans osiągnięcia pokoju między Izraelem i Palestyńczykami. "Nadszedł czas dokonania postępu w procesie" pokojowym na Bliskim Wschodzie - ocenił. Prezydent potwierdził, że nie zamierza zwalniać ze stanowiska ministra obrony Donalda Rumsfelda, mimo wezwań do jego zdymisjonowania. Według niego, szef Pantagonu, krytykowany obecnie w Kongresie, "wykonał dobrą robotę".