W reakcji na doniesienia o podsłuchiwaniu Europejczyków przez Waszyngton, w tym między innymi kanclerz Angeli Merkel, Francja i Niemcy zdecydowały o rozpoczęciu rozmów z Amerykanami na temat zasad współpracy wywiadowczej. W opinii eksperta, Stany Zjednoczone muszą teraz wykonać jakiś gest w stronę Europy. - To jest stworzenie współpracy trójstronnej amerykańsko-francusko-niemieckiej, wypracowanie pewnego rodzaju przewodnika dla służb bezpieczeństwa, kogo można podsłuchiwać, a kogo nie, jak daleko ta inwigilacja może się posuwać - powiedział dyrektor PISM. Podkreślił, że jeśli to Waszyngton zaakceptuje, będzie to moralne zwycięstwo dla Europy. Choć, jak dodał, nie będzie gwarancji, że Stany Zjednoczone będą się tego trzymać. Szef Rady Europejskiej Herman van Rompuy poinformował, że pozostałe kraje członkowskie Unii Europejskiej też zostały zaproszone do rozmów. Zgłosiły się już Belgia i Włochy. Z wypowiedzi premiera Donalda Tuska wynika, że Polska nie dołączy do Berlina i Paryża. Tusk: Służby specjalne i wywiady to nie są szkoły dobrych manier Szef naszego rządu starał się też minimalizować znaczenie afery szpiegowskiej. - Służby specjalne i wywiady to nie są szkoły dobrych manier. Nie oszukujmy się, ale generalnie służby specjalne buduje się po to, żeby wiedziały coś o innych - tłumaczył Donald Tusk. I zalecał w tej sprawie wstrzemięźliwość. - Wolałbym, żeby Europa nie wpadła w groźną przesadę, bo jeżeli uznamy, że głównym celem jest konfrontacja ze Stanami Zjednoczonymi po tym, co publikuje Snowden z terenu Rosji, to można bardzo szybko wpaść w przesadę i zapomnieć, że istnieją jeszcze Rosja, Chiny i wiele innych państw, które też mają możliwości techniczne i ambicje. Dlatego rozumiejąc oburzenie, wolałbym nie udawać, że wierzę w to, że wszyscy się przeproszą na świecie i powiedzą, że nikt nikogo nie będzie podsłuchiwał - powiedział premier Donald Tusk dziennikarzom w Brukseli.