Koordynator służb specjalnych Michael McConnell powiedział występując przed senacką Komisją ds. Wywiadu, że prawo takie wynika z konstytucji amerykańskiej. Program podsłuchów, realizowany po ataku 11 września przez wojskową Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), stał się przedmiotem burzliwego sporu między prezydentem Bushem a Kongresem. George Bush uzasadnia go koniecznością szybkiego wykrycia kontaktów obywateli USA z terrorystami z Al-Kaidy. W styczniu, w wyniku umowy z Kongresem, rząd zgodził się, by inwigilację poddać nadzorowi specjalnego sądu działającego na podstawie ustawy o kontroli wywiadu (FISA) z 1978 r. McConnell powiedział jednak w Kongresie, że w rezultacie tej kontroli agencje wywiadowcze nie wychwytują teraz wielu informacji istotnych dla bezpieczeństwa kraju. "Nie otrzymujemy znaczącej części tego, co powinniśmy" - oświadczył na posiedzeniu Komisji ds. Wywiadu. Poparli go niektórzy republikańscy członkowie komisji. Szef wywiadu sugerował, że administracja zgłosi projekt kolejnej ustawy, która miałaby uzupełnić luki w obecnym systemie inwigilacji. Jak podaje środowy "New York Times", chodzi tu m.in. o przechwycenie tzw. ruchu tranzytowego w łączności telefonicznej i internetowej, tzn. telefonów i e-maili, które tylko przechodzą przez amerykańskie sieci telekomunikacyjne.