W styczniu premier David Cameron zapowiedział, że referendum odbędzie się w ciągu 18 miesięcy. Według komentatorów, premier Wielkiej Brytanii podjął taką decyzję, ponieważ w sondażach nadal większość Szkotów opowiada się za pozostaniem w ramach Zjednoczonego Królestwa. Brytyjski premier David Cameron spotkał się w Edynburgu z premierem szkockiego rządu krajowego, Alexem Salmondem. Obaj uścisnęli sobie dłonie przed siedzibą szkockiego samorządu, St Andrew's House, po czym zaszyli się w jego wnętrzu. Brytyjskie media już od soboty informują, że oba rządy dobiły targu w kwestii referendum. Rządzący w Edynburgu szkoccy nacjonaliści uzyskali prawo do przeprowadzenia go, tak jak chcieli, jesienią 2014 roku. Zgodnie z ich postulatami, prawo głosu przysługiwać też będzie 16- i 17-latkom, a treść pytania ustali szkocki parlament, w którym Partia Narodowa Alexa Salmonda posiada bezwzględną większość. Londyn sprzeciwił się natomiast postulatowi zawarcia w referendum dodatkowego pytania - o rozszerzenie uprawnień samorządu, gdyby większość Szkotów nie opowiedziała się jednak za niepodległością. Najnowszy sondaż wskazuje, że za utrzymaniem ponad trzechsetletniej unii państwowej Szkocji i Anglii jest 53% Szkotów, za jej zerwaniem tylko 28%. Odroczenie referendum jest więc na rękę nacjonalistom, którzy zyskują 2 lata na swoją kampanię. Od 1998 roku Szkocja posiada szeroką autonomię. Parlament i rząd Szkocji w Edynburgu mogą decydować między innymi o rolnictwie, służbie zdrowia, edukacji czy wymiarze sprawiedliwości. O strategicznych kwestiach takich jak zyski z wydobycia ropy naftowej, polityka zagraniczna czy siły zbrojne pozostają w gestii rządu w Londynie.