Pełczyńska-Nałęcz przedstawiła posłom z sejmowej komisji ds. UE informację na temat wyników szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie w dniach 28-29 listopada. Wiceminister mówiła o przebiegu i ustaleniach szczytu, o protestach na Ukrainie, które wybuchły po decyzji władz Ukrainy, żeby nie podpisywać umowy stowarzyszeniowej z UE, a także o reakcji dyplomacji krajów UE i Polski na te wydarzenia. Wiceminister poinformowała, że dzień przed szczytem PW zebrała się nieformalna Rada Europejska, odbyło się też nieformalne spotkanie ministrów SZ UE, co było efektem m.in. starań polskiej dyplomacji. Zwróciła uwagę, że ponad 30 państw było reprezentowanych na szczycie PW na poziomie głów państw i szefów rządów. "Z punktu widzenia poziomu reprezentacji było to wydarzenia niezwykle istotne" - oceniła. "Ważnym elementem szczytu było jednak nie to, co się na nim zdarzyło, ale to co się niestety nie zdarzyło. Wbrew oczekiwaniom nie doszło do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą. (...) Niepodpisanie umowy wynikało z decyzji strony ukraińskiej. Taka decyzja została podjęta przez obecnego na szczycie prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza" - powiedziała Pełczyńska-Nałęcz. Podkreśliła, że "taki bieg wydarzeń", został źle przyjęty przez znaczną część społeczeństwa ukraińskiego i doprowadził do demonstracji m.in. w Kijowie. "Wydarzenia na Ukrainie spotkały się z dużym zainteresowaniem, uwagą i odzewem ze strony Brukseli, niektórych krajów członkowskich i oczywiście Polski" - zaznaczyła. Świadczy o tym - dodała wiceminister SZ - szereg oświadczeń ze strony przywódców unijnych, ambasadorów krajów UE, a także oświadczenie polskiego MSZ, i wspólne oświadczenie szefów dyplomacji MSZ Polski i Szwecji. Przytoczyła też rozmowę szefa MSZ Radosława Sikorskiego z szefem ukraińskiej dyplomacji Leonidem Kożarą. Pełczyńska-Nałęcz poinformowała posłów, że rozmawiała z liderami ukraińskiej opozycji. "Zasadnicze przesłanie, które było formułowane, dotyczyło dwóch kwestii. Po pierwsze potępienia wszelkiej przemocy. Po drugie bardzo mocnego kładzenia nacisku na to, że obecny kryzys na Ukrainie musi być rozwiązany metodami pokojowymi, dlatego że jakiekolwiek metody siłowe byłyby zgubne dla społeczeństwa ukraińskiego, ale także dewastujące dla państwa ukraińskiego" - powiedziała wiceszefowa MSZ. Według Pełczyńskiej-Nałęcz Polska "szczególnie zabiegała", aby Unia przekazywała Ukrainie, że "oferta umowy stowarzyszeniowej i gotowość Unii do jej podpisania jest cały czas aktualna". Prezydium komisji, na wniosek MSZ, zdecydowało, że - jak tłumaczyła kierująca komisją Agnieszka Pomaska (PO) - "ze względu na zabiegi dyplomatyczne" Polski, tylko pierwsza część posiedzenia była jawna. Anna Fotyga (PiS) podkreślała, że jej klub sprzeciwił się takiemu rozwiązaniu. Komisja skierowała też wniosek do marszałek Sejmu, aby na kolejnym posiedzeniu Sejmu szef MSZ przedstawił informację nt. negocjacji, rezultatów i konsekwencji szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. O informację rządu ws. szczytu PW, ale na posiedzeniu Sejmu, a nie komisji, wnosiły kluby PiS i SLD. We wtorek Sejm przyjął uchwałę dot. sytuacji na Ukrainie. Posłowie zaapelowali w niej do rządzących i opozycji na Ukrainie o pilne podjęcie rozmów na rzecz narodowego porozumienia w sprawie integracji europejskiej. Potępili też użycie siły wobec demonstrantów w Kijowie. Na Ukrainie trwają od 21 listopada protesty, związane z odmową podpisania przez władze umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. W nocy z piątku na sobotę milicja brutalnie rozpędziła manifestujących na kijowskim Majdanie Niepodległości. W niedzielę w południe na tym placu protestowało ok. 200 tysięcy, a - według niektórych mediów - nawet 500 tysięcy osób. We wtorek ukraiński parlament nie poparł wniosku opozycji o dymisję rządu premiera Mykoły Azarowa, który podjął decyzję o niepodpisywaniu umowy stowarzyszeniowej z UE. Opozycja domaga się ukarania odpowiedzialnych za użycie siły wobec demonstrantów.