Teraz temat stał się znów aktualny. Według nowojorskiego dziennika "Newsday", Chalabi otrzymał dwa miliony dolarów za pomoc Nourowi w wygraniu kontraktu na ochronę irackich pól naftowych. Teraz ta sama firma pokonała polski Bumar w staraniach o kontrakt na wyposażenie irackiej armii. Zdaniem gazety sposób rywalizacji kontraktu na ochronę pól naftowych budzi poważne wątpliwości. Chodzi m.in. o to, że bliski przyjaciel Chalabiego i założyciel firmy Nour, Abdoul Farouki, zajmował się dotąd finansami i budownictwem, nie miał żadnego doświadczenia w ochronie, nie mówiąc o handlu bronią. Chalabi twierdzi, że żadnych pieniędzy nie dostał, a powiązań z Nourem nie ma. Firmy, które przegrały pierwszą rywalizację o kontrakt dla irackiej armii, twierdzą jednak, że bez jego poparcia Nour nie miałby szans. Firma od początku ma kłopoty ze sprzętem, uczy się na błędach, a do pracy wynajmuje ochotników z Sił Wolnego Iraku, zorganizowanych przez Chalabiego. Warunki kontraktu już musiały zostać zmienione, a cena realizacji rośnie. Pojawia się naturalne pytanie, czy z dostawami dla irackiej armii będzie podobnie? Wątpliwości dotyczące przetargu ma także poseł Bogdan Lewandowski, członek Komisji ds. Służb Specjalnych. - Zdecydowała wola polityczna USA. Nour jest konsorcjum od niedawna działającym na rynkach międzynarodowych. W zderzeniu z Bumarem - firmą poważną, doświadczoną - wydaje się jednak, że przemawiały argumenty na rzecz Bumaru, choć nie znam konkretnych ofert - poseł nie ukrywał rozczarowania. Zobacz także: IRAK - raport specjalny