Sprawca oddał strzały do Żylina i do jego towarzysza, kiedy w poniedziałek wieczorem siedzieli oni przy stoliku w restauracji w Gorkach. Następnie wsiadł do samochodu, który czekał zaparkowany na poboczu drogi. Zabójca praktycznie nie pozostawił śladów (np. łusek) i ubrany był tak, żeby utrudnić jego rozpoznanie - w długi płaszcz, okulary i kapelusz zasłaniające twarz. Stan drugiego mężczyzny, do którego strzelał zabójca, lekarze oceniają jako krytyczny. Żylin pochodził z Charkowa. Był właścicielem kilku firm o nazwie Opłot, w tym klubu sportów walki, w którym trenowali jego zwolennicy. Po wybuchu demonstracji na kijowskim Majdanie Żylin pojechał tam, apelując do ówczesnych władz o jak najsurowsze środki wobec protestujących. Jak pisze "Kommiersant", swój sprzeciw wobec "nacjonalistów z zachodu" Ukrainy Żylin wyrażał z kijem bejsbolowym w ręku, a swoim zwolennikom radził, by łamali przeciwnikom ręce i nogi, co pozwala uniknąć cięższego wymiaru kary. Po zmianie władzy w Kijowie Żylin próbował przejąć władzę w Charkowie, ale tam wystąpienia zwolenników Opłotu zostały stłumione, a MSW Ukrainy rozesłało za liderem ruchu list gończy. Ukraińscy śledczy utrzymywali, że firmy Żylina wspierają finansowo grupy antyrządowe. Po rewolcie w Doniecku i Ługańsku Żylin pomagał organizować tam ruch separatystyczny i sam walczył z siłami ukraińskimi. Jak pisała niezależna "Nowaja Gazieta" w 2014 roku, Opłot uważany był za gwardię przyboczną lidera donieckich separatystów Ołeksandra Zacharczenki i liczył 10 tysięcy ludzi. Przy czym - jak zauważyła gazeta - ruch ten tworzyło kilkadziesiąt prawie niesterowalnych grup uczestniczących w porachunkach biznesowych. Z Donbasu Żylin wyjechał pod Moskwę, gdzie próbował zająć się biznesem. Według "Kommiersanta" musiał się ukrywać nie tylko przed władzami Ukrainy, ale i przed radykalnymi ukraińskimi grupami nacjonalistycznymi, które zaczęły go ścigać. W internecie publikowano dane nie tylko o nim, ale i o jego rodzinie, w tym o trojgu dzieci. Prorosyjski polityk ukraiński Ołeh Cariow powiedział "Kommiersantowi", że zabójstwo Żylina związane jest z jego "działalnością polityczną na Ukrainie". Natomiast jeden z liderów donieckich separatystów Aleksandr Borodaj powiedział dziennikowi, że nie wyklucza porachunków biznesowych. Inny rozmówca "Kommiersanta", znajomy Żylina, wskazuje z kolei na możliwość pretensji na tle podziału pieniędzy - czym również zajmował się Żylin - przeznaczonych na wsparcie "ludowych republik" w Doniecku i Ługańsku