Park Geun Hie pojawiła się na pierwszej rozprawie ubrana w granatowy więzienny kombinezon z okrągłą plakietką z numerem 503, pod jakim figuruje od czasu aresztowania w marcu. Razem z nią na sali sądowej posadzono także Cze Sun Sil, wieloletnią przyjaciółkę i powierniczkę byłej prezydent, którą oskarżono o czerpanie korzyści majątkowych od największych południowokoreańskich koncernów.Proces Park i Cze nazywany jest przez lokalne media "największą sądową batalią wszech czasów". Obserwatorzy podkreślają, że choć w Korei Południowej skandale korupcyjne z udziałem największych przedstawicieli polityki i biznesu nie należały do rzadkości, tym razem chodzi nie tylko o sprzeniewierzone pieniądze, ale o zawiedzione zaufanie obywateli, którzy w Park widzieli przywódczynię zdolną do kompetentnego rządzenia krajem. Park Geun Hie jest córką byłego prezydenta-dyktatora Park Czun Hi. Media pisały o niej jako o koreańskiej księżniczce od dziecka predestynowanej do kierowania państwem. Na pytanie przewodniczącego wtorkowej rozprawie sędziego Kim Se Juna o zawód, była prezydent odpowiedziała: "Nie mam żadnego zawodu". Na wtorkowej rozprawie Park pierwszy raz pokazała się publicznie od momentu aresztowania 30 marca. Lokalne media interesowały się każdym szczegółem jej nowego trybu życia, jaki była prezydent przez osiem tygodni przed pierwszą rozprawą musiała wieść w celi ośrodka w Uiwang pod Seulem. Pisano, że unika czytania gazet i oglądania telewizji, ponieważ przygotowuje się do rozprawy. Park miała także - według doniesień telewizji JTBC - spędzać całe dnie na studiowaniu angielsko-koreańskiego słownika. Przeciwko byłej prezydent wysunięto 18 zarzutów, m.in. o przyjmowanie łapówek, nadużywanie władzy, wymuszenia i zdradzanie rządowych tajemnic. Akt oskarżenia liczy 120 tys. stron i w większości zawiera nawiązania do współudziału w tym procederze Cze Sun Sil, która jako zaufana przyjaciółka Park miała mieć rzekomo wpływ na podejmowane przez nią decyzje. Według prokuratorów Cze miała korzystać z pozycji prezydenckiej powierniczki wymuszając na największych południowokoreańskich koncernach (jak Samsung, czy Lotte) wpłaty na poczet prowadzonych przez siebie fundacji. Wyłudzone w ten sposób fundusze szacuje się na dziesiątki milionów dolarów. Cze i Park miały także zawłaszczyć część tych środków. Cze, nazywana od początku procesu przez lokalne media "południowokoreańskim Rasputinem w spódnicy" oraz "szamanką", jest oskarżona również o ingerowanie w treść prezydenckich przemówień i o prowadzenie tzw. czarnej listy przedstawicieli mediów i świata sztuki, którzy nie mogli liczyć na pomoc ze strony rządu jeżeli byli wobec niego krytyczni. Przed rozpoczęciem procesu Park przesłuchano dziesiątki osób. Wszystkie, łącznie z byłą prezydent i Cze Sun Sil utrzymują, że są niewinne. Córka Cze, Czun Ju Ra, której zarzuca się korzystanie z płatnej projekcji matki przy uzyskaniu miejsca na prestiżowym uniwersytecie, została aresztowana na początku stycznia br. w Danii. Prokuratura stara się o jej ekstradycję do Korei Płd. W skandal korupcyjny zamieszane jest także ścisłe kierownictwo Samsunga. Równolegle trwa proces Li Dze Jonga, który sprawuje kontrolę nad koncernem. Toczą się też procesy byłego ministra zdrowia i dyrektora ds. inwestycji w południowokoreańskim Zakładzie Ubezpieczeń Emerytalnych za niezgodne z prawem forsowanie fuzji dwóch firm należących do Samsunga. Według mediów proces może trwać miesiącami, a maksymalny wymiar kary za korupcję wynosi dożywocie.