Jak donosi wysłannik Polskiego Radia, kiedy po 8:00 rano policja otworzyła dworzec, prawie wszyscy koczujący przed nim ludzie wbiegli do środka i zaczęli wsiadać do stojących przy peronach pociągów. Mało kto zwracał uwagę na to, że wszystkie te pociągi to połączenia krajowe. Kursy międzynarodowe zostały bowiem odwołane. Chaos panujący na dworcu Keleti najbardziej jednak odczuli lokalni podróżni, którzy przyszli na swoje połączenie. Na twarzach większości z nich widać szok i niedowierzanie. Aleksandra, która wraz ze swoim chłopakiem przyszła na pociąg do Miszkolca stwierdziła, że to, co dzieje się na dworcu jest "niewiarygodne". Przyznała jednak, że nie wie, jakie rozwiązanie byłoby najlepsze. Ponieważ dla większości uchodźców stało się jasne, że oczekiwanie w okolicy dworca staje się bezcelowe, wielu z nich przenosi swoje obozowiska w głąb miasta. Imigranci zaczynają więc oblegać okoliczne parki i skwery. Tymczasem pociąg pełen uchodźców odjechał w czwartek po godzinie 11.30 z budapeszteńskiego dworca Keleti do miasta Sopron przy granicy austriackiej - informuje reporter agencji Reutera. Agencja dpa pisze, że w czwartek rano na dworcu Keleti zapowiedziano dwa pociągi do Sopronu. Poprzedniego dnia węgierskie koleje MAV informowały, że w czwartek nie będzie żadnych bezpośrednich kursów z Budapesztu do krajów Europy Zachodniej.