Przedstawiciel Departamentu Stanu USA zaapelował do Izraela, aby rozważył konsekwencje swoich działań. Przedstawiciel USA, który chciał pozostać anonimowy, zapewnił także, że Waszyngton nie zmienił swojej polityki sprzeciwu wobec zamachów izraelskich i zaprzeczył, że USA dały "zielone światło" do zgładzenia al-Rantisiego. Palestyński premier Ahmed Korei uważa bowiem, że zamach był bezpośrednim rezultatem zachęty ze strony Stanów Zjednoczonych. - Gabinet palestyński uważa, że kampania terrorystyczna Izraela jest bezpośrednim wynikiem zachęty ze strony USA i całkowitego opowiedzenia się administracji amerykańskiej po stronie rządu izraelskiego - powiedział premier Korei. - Nie zmieniliśmy polityki. Sądzimy, iż Izrael powinien mieć świadomość konsekwencji tego co robi. Uważamy także, iż Palestyńczycy powinni zapanować na terroryzmem - przekonywał przedstawiciel USA. - Zabicie przez Izrael lidera Hamasu było bezprawne i "nieprowadzące do obniżenia napięcia", powiedział z kolei kierujący polityką zagraniczną Unii Europejskiej, Javier Solana. - Unia Europejska konsekwentnie potępiała pozaprawne zabójstwa - powiedział Solana w oświadczeniu wydanym w Irlandii, podczas rozmów ministrów UE i krajów azjatyckich. - Izrael ma prawo bronić swoich obywateli przed atakami terrorystycznymi, jednak akcje tego typu są nie tylko bezprawne, ale i nie prowadzą do obniżenia napięcia - podkreślił. -Także według rządu Wielkiej Brytanii zabicie al-Rantisiego było nielegalne i może przynieść efekt przeciwny do zamierzonego. - Rząd brytyjski wielokrotnie oświadczał, że tego rodzaju tak zwane "zamachy na wybrane cele" są bezprawne, nieuzasadnione i przynoszą skutki przeciwne do zamierzonych - powiedział brytyjski minister spraw zagranicznych, Jack Straw. Z kolei Izrael oświadczył, że zabijając wczoraj lidera Hamasu zgładził "mózg terroryzmu" i zapowiedział, że nadal będzie atakował przywódców bojówkarzy. Premier Ariel Szaron zapowiedział zaś, że nie zaprzestanie ścigania kolejnych przywódców Hamasu. Podkreślił też, że nie zrezygnuje ze swego planu, który przewiduje wycofanie się ze Strefy Gazy i zatrzymanie części Zachodniego Brzegu Jordanu przez Izrael. Na początku cotygodniowego posiedzenia rządu Szaron podziękował siłom bezpieczeństwa za "sukces operacji" zgładzenia al-Rantisiego. - Kontynuowana będzie polityka wysiłków na rzecz procesu politycznego z jednej strony i uderzania w organizacje terrorystyczne i ich liderów z drugiej strony - oświadczył Szaron. Minister bez teki Gideon Ezra ujawnił, że kolejnym liderem Hamasu, który znalazł się na celowniku, jest Chalid Meszal, polityczny przywódcy organizacji, którego siedzibą jest Damaszek (Rantissi był szefem Hamasu na terytoriach palestyńskich). - Los Meszala będzie taki jak Rantissiego. W chwili, gdy pojawi się okazja do działania, wykorzystamy ją - zapowiedział Ezra. Izrael uważa, że Meszal jest pomysłodawcą samobójczych zamachów. Aby zapobiec samobójczym zamachom, wzmocniono całkowitą blokadę Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy. Wprowadzono ją po śmierci założyciela i poprzedniego lidera Hamasu, szejka Ahmeda Jasina, który zginął 22 marca, także zabity przez wojsko izraelskie. Izraelskie radio publiczne, powołując się na źródła w siłach bezpieczeństwa podało, że Rantisi wydał zbrojnemu skrzydłu Hamasu rozkaz dokonania kilku równoczesnych zamachów samobójczych, by ugruntować swą władzę nad tym najważniejszym palestyńskim ugrupowaniem islamskim. Posłuchaj relacji Elego Barbura, korespondenta RMF w Tel Awiwie: Hamas już zapowiedział "100 odwetów", które pomszczą zabicie przez Izrael al-Rantisiego. - Ogłaszamy stan alarmu i publicznej gotowości we wszystkich naszych komórkach bojowych do czasu przeprowadzenia 100 odwetów, które zatrzęsą zbrodniczym bytem - ogłosiło skrzydło zbrojne Hamasu, Izz al-Din al-Kassam. Hamas mianował już następcę al-Rastiniego. Według anonimowych źródeł w Hamasie, organizacja nie zamierza jednak ujawnić tożsamości swego nowego przywódcy. Izraelskie radio wojskowe twierdzi, że został nim zastępca Rantisiego, Mahmud Zahar Zamach potępił też lider Palestyńczyków Jaser Arafat. Określił on al-Rantisiego jako "odważnego przywódcę". Arafat powiedział, że "zbrodnie okupacji izraelskiej" sprawią, iż Palestyńczycy będą bardziej niezłomni. Natomiast szef palestyńskiej dyplomacji, Nabil Szaat, oświadczył, że nie widzi możliwości zawarcia pokoju z popieranym przez USA izraelskim rządem Ariela Szarona po zabójstwie al-Rantissiego. - Nie ma żadnej możliwości rozwoju procesu pokojowego, dopóki ten człowiek (Szaron) jest u władzy w Izraelu i dopóki cieszy się poparciem administracji amerykańskiej - powiedział Szaat w katarskiej telewizji Al-Dżazira. Przeczytaj, jak doszło do zamachu