Eksperci Deutsche Bank Research, na podstawie sondaży przeprowadzonych w poszczególnych krajach przewidują, że nadchodzące wybory wyraźnie osłabią pozycję centrowych, proeuropejskich ugrupowań, a istotnie wzmocnią siły eurosceptyczne. Będzie to miało znaczący wpływ na politykę unijną w następnych pięciu latach. Zdaniem autorów analizy, antyunijne partie, mimo wzmocnienia, prawdopodobnie nie zdołają jednak zbudować wspólnego, jednolitego ruchu w PE. Jak to wygląda obecnie? Europejska Partia Ludowa - największa siła polityczna w PE - ma 219 miejsc (w 2014 r. było to 218). Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów w Parlamencie Europejskim - 188 (187 w 2014), Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy 73 (74 w 2014), Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy 68, Zieloni - Wolny Sojusz Europejski 52, Zjednoczona Lewica Europejska 51 (52 w 2014 r.), Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej 42 (43 w 2014), Europa Narodów i Wolności 35 (34 w 2014). Niezrzeszeni to siła 23 eurodeputowanych. Skrajna prawica urośnie w siłę Jak to może natomiast wyglądać po majowych wynikach? "Z sondaży wynika, że co prawda chadecka, konserwatywna Europejska Partia Ludowa (EPP) ponownie zdobędzie najwięcej głosów europejskich wyborców (ok. 25 proc.), to jej wygrana będzie mniejsza niż poprzednio o niemal 4 pp. Lewicową Partię Europejskich Socjalistów (S&D) czeka większy spadek (o niecałe 6 pp.) i zdobędzie ona ok. 19 proc. miejsc w PE. Według przewidywań, liberałowie (ALDE) mogą zdobyć między 10,5 a 13,5 proc. głosów, w zależności od tego, czy ich szeregi zasili rządząca obecnie Francją partia En Marche Emmanuela Macrona. Najwięcej zyska natomiast skrajnie prawicowa ENF (wzrost o prawie 3,5 pp.) co przełoży się na 8 proc. głosów. Wraz z eurosceptycznymi EFDD (6,5 proc.), ECR (7 proc.) i pokrewnymi ugrupowaniami, populiści mogą zdobyć nawet jedną czwartą miejsc w nowym europejskim parlamencie" - oceniają analitycy Deutsche Bank Research. O tym, że rozkład sił w PE ulegnie istotnemu przetasowaniu piszą media w całej UE. Politico - dla przykładu - ocenia, że EPP uzyska o 41 miejsc mniej (178), czyli przewiduje wynik podobny do tego jak analitycy DB. S&D straci nawet 54 miejsca (spadek do 134). Zyskać mogą natomiast ENF (nawet 27 miejsc), nowe ugrupowania (42 miejsca) czy La République en marche Emmanuela Macrona (19). Efekty kryzysów Analitycy Deutsche Bank Research wskazują, że nastroje antyunijne, to głównie przyczyna dwóch kryzysów: finansowego (2008/2009) i migracyjnego (2015/2016). To również rosnący brak zaufania do instytucji unijnych. "Recepty na wyjście z kryzysu były trudne zarówno dla poszczególnych państw, jak i banków. Krytykowane były z wielu różnych stron: kraje strefy euro albo uznawały siebie za ofiary moralnego dyktatu krajów będących w lepszej sytuacji budżetowej, albo czuły się zmuszone dofinansowywać swoich europejskich partnerów, którzy sami sprowadzili na siebie finansowe problemy w tej skali. Ten wzajemny brak zaufania utrudnia pilnowanie budżetowych ram przez unijne kraje, blokuje też proces instytucjonalnej naprawy strefy euro, co jest niezbędne, aby wzmocnić odporność na kolejne tego typu kryzysy" - tłumaczą. Natomiast polityczne i społeczne konsekwencje kryzysu migracyjnego, odzywają się z pewnym opóźnieniem. Pomimo wyraźnego spadku napływu nowych uchodźców do UE, negatywna percepcja wyborców rezonuje w retoryce wielu europejskich partii - począwszy od niemieckiej CSU, po włoską Ligę. "Także w tej kwestii, zgodność krajów unijnych i ogólna zdolność do proponowania rozwiązań dla tego problemu, poddawane są w wątpliwość. Kraje, które najbardziej dotyka kryzys migracyjny i gdzie napływ uchodźców nadal jest duży, takie jak Włochy, Grecja i pewnie wkrótce także Hiszpania, czują się pozostawione same sobie. Równocześnie, poczucie że kraje graniczne UE nie spełniają swoich zobowiązań dodatkowo napędza ksenofobiczne nastroje w całej Wspólnocie" - piszą eksperci DB Research. Polityka ekonomiczna i fiskalna oraz kryzys migracyjny to nie jedyne wrażliwe politycznie kwestie, w których wpływ unijnych instytucji na poziomie narodowym, jest mocno dyskutowany. Sprowadza się to głównie do pytań o równowagę sił pomiędzy Unią i jej członkami: o to, jak dużo decyzji powinno zapadać w Brukseli, o zasady subsydiarności i przekładanie w coraz większym stopniu narodowej niezależności na ciało ponadnarodowe. Niepokojąca frekwencja Zagadką zostaje frekwencja podczas majowych wyborów. Spada ona nieprzerwanie na przestrzeni kolejnych wyborów. W 2014 r. średnia dla całej UE wyniosła 42,61 proc., w Polsce niecałe 24 proc. Malejące zainteresowanie udziałem w demokratycznych decyzjach na poziomie unijnym i absencja ponad połowy elektoratu w wyborach europejskich, szczególnie silna w tzw. krajach nowej UE, budzi obawy z dwóch powodów. To wyraz wyraźnego brak poczucia wpływu na decyzje podejmowane w instytucjach UE, frustracja i nieufność do polityki. "Ponieważ wybory do Parlamentu Europejskiego zawsze cechowała niższa niż w wyborach krajowych frekwencja, może to oznaczać, że większa część wyborców uważa Europarlament za mało istotny, pomimo faktycznie dużego wpływu, jaki unijna legislacja odciska na krajowej polityce. Tym bardziej, że rola PE w ostatnich latach jeszcze się zwiększyła. Faktycznie, wg Eurobarometru, prawie 50 proc. Europejczyków czuje, że ich głos nie ma znaczenia (odsetek ten wynosi 36 proc. w przypadku wyborów krajowych). Jeszcze w 2003 r. odsetek ten wynosił niemal 70 proc." - przypominają analitycy DB. Wg sondaży 45 proc. Europejczyków podziela opinię, że "sprawy idą w złym kierunku", a tylko 31 proc. uważa, że w dobrym. Na poziomie krajowym, średnio 49 proc. badanych patrzy z pesymizmem w przyszłość. Podobny mechanizm można zaobserwować w przypadku pytań o zaufanie do instytucji wspólnotowych - 48 proc. badanych "wyraża nieufność do UE"- z czego stosunkowo najmniej krytycznie traktowany jest europarlament (39 proc.). Ponownie jednak, nieufność do parlamentów krajowych i rządów oscyluje wokół 60 proc. Trzy pytania Bazując na kalkulacjach opartych na sondażach dotyczących majowych wyborów, eksperci Deutsche Bank Research formułują 3 kluczowe pytania: Czy utrzyma się "wielka koalicja" pomiędzy EPP i S&D? Czy antyunijne ugrupowania i partie będą w stanie utworzyć zjednoczoną frakcję w PE? Czy francuska En Marche przystąpi do frakcji ALDE lub zbuduje pro-europejską platformę porozumienia? W poprzednich rozdaniach w PE, "wielka koalicja" chadeków i socialdemokratów dawała komfortową 50-70 proc. większość. Miało to stabilizujący wpływ na głosowania w PE i w efekcie na politykę unijną w ostatnich dekadach, z jedynie marginalnym wpływem radykalnych lewicowych i prawicowych ugrupowań. Z wyliczeń DB Research wynika, że wybory w 2019 r. przyniosą zmianę, a koalicja EPP/S&D zmniejszy liczbę mandatów do zaledwie 44 proc. Największe straty EPP i S&D odnotują w Niemczech, Francji i we Włoszech. Ale czy zmiany, które się szykują w PE wystarczą, by powstała eurosceptyczna frakcja o sile wystarczającej, by zmienić politykę UE? Czy populiści i nacjonaliści się zjednoczą? Umacnianie się antyunijnych i eurosceptycznych partii, w tym skrajnie prawicowych i narodowo-konserwatywnych, jest widoczne w całej Europie. Sondaże wskazują, że partie reprezentujące ten nurt - piszą analitycy DB - nadal będą silne w krajach, gdzie już wcześniej notowały sukcesy, takich jak Francja (Front Narodowy), Holandia (PVV) czy Austria (FPÖ), Węgry (Fidesz) i Polska (PiS), gdzie obecnie rządzą. Według analityków Deutsche Bank Research potencjalnie największe sukcesy populiści, nacjonaliści i partie antyunijne mają szanse odnieść w najbliższych wyborach we Włoszech i Niemczech. We Włoszech, antyunijna koalicja Ligi i Ruchu 5 Gwiazd może uzyskać nawet 70 proc. poparcie. Z kolei w Niemczech, skrajnie prawicowa anty-imigrancka AfD może zyskać 16 proc. miejsc w PE, zarezerwowanych dla niemieckich eurodeputowanych. Kluczową kwestią jest zatem, do jakiego stopnia nacjonaliści i populiści będą w stanie przezwyciężyć wzajemne różnice i zbudować bardziej jednolity blok- pytają analitycy DB Research. Obecnie partie eurosceptyczne dzielą się pomiędzy frakcje: ENF (Europa Narodów i Wolności), EFDD (Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej) i ECR (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy). Podział ten podyktowany jest nie tylko różnicami politycznymi czy ideologicznymi, ale również personalnymi, w walce o fotel lidera eurosceptyków. "Front Narodowy Marii Le Pen należy do ENF, podobnie jak włoska Liga, austriackie FPÖ i holenderska Partia Wolności. W ramach EFDD działa UKIP - partia jednego z głównych autorów Brexitu Nigela Farage’a, włoski Ruch 5 Gwiazd i niemiecka AfD. Z kolei największymi partiami w ramach ECR są brytyjscy konserwatyści, PiS oraz Szwedzcy Demokraci. Liderzy tych wszystkich partii wyrażają chęć stworzenia bardziej jednorodnej, eurosceptycznej frakcji. Jedność i konsensus pomiędzy ugrupowaniami krytycznymi wobec Wspólnoty będą trudne do wypracowania, a równocześnie niezbędne dla prowadzenia skutecznej polityki. Ugrupowania te mogą wspólnie utrudnić znacząco funkcjonowanie pozostałych ugrupowań w PE, powodując, że utworzenie proeuropejskiej koalicji stanie się znacznie bardziej złożonym procesem, a jej inicjatywy będzie łatwiej blokować" - oceniają analitycy DB. Bartosz Bednarz