Podkreślił jednak, że do wejścia w życie Traktatu potrzebny jest - niepewny wciąż - podpis prezydenta Czech Vaclava Klausa. "Dziękuję Irlandio - powiedział Barroso na konferencji prasowej w Brukseli. - Jestem niezmiernie szczęśliwy z pozytywnego wyniku referendum". Pytany kilkakrotnie o sytuację w Polsce i Czechach, gdzie ratyfikowany przez parlamenty Traktat czeka wciąż na podpisy prezydentów, Barroso skupił się na Czechach. Prezydent Lech Kaczyński zapowiadał bowiem, że podpisze ratyfikację jak tylko Irlandczycy powiedzą "tak". Znacznie więcej niepewności dotyczy eurosceptycznego Vaclava Klausa, który wielokrotnie deklarował, że jest przeciwny Traktatowi z Lizbony. Przewodniczący KE nasilił presję na Klausa, przypominając, że "w Czechach to parlament jest suwerenem", zaś prezydent jest wybierany przez parlament, którego obie izby ratyfikowały już dokument. "Mam nadzieję, że wszystkie procedury związane z wejściem w życie Traktatu z Lizbony zakończą się tak szybko, jak to będzie możliwe" - oświadczył. To - zaznaczył - dotyczy także wniosku o ponowne zbadanie zgodności Traktatu z ustawą zasadniczą, złożonego pod koniec września w Trybunale Konstytucyjnym przez grupę czeskich senatorów, reprezentujących głównie prawicową Obywatelską Partię Demokratyczną (ODS). Przewodniczący KE przypomniał, że już raz czeski Trybunał uznał zgodność Traktatu z Lizbony z konstytucją. Barroso ocenił, że pozytywny wynik głosowania oznacza, iż wszystkie kraje w UE demokratycznie przyjęły już Traktat z Lizbony czy to w drodze ratyfikacji parlamentarnej, czy to referendum. - Sądzę, że prezydent Klaus w końcu podpisze Traktat z Lizbony. To kwestia czasu - powiedział. - Mam wszelkie powody, by sądzić, że Czechy zakończą procedurę ratyfikacji. W najbliższą środę w Brukseli Barroso wraz z premierem sprawującej przewodnictwo w UE Szwecji Fredrikiem Reinfeldtem spotka się z czeskim premierem Janem Fischerem, by rozmawiać o perspektywie ratyfikacji Traktatu z Lizbony w Czechach. W mijającym tygodniu przewodniczący KE przyjął w Brukseli szefa ODS Mirka Topolanka i lidera opozycyjnych socjaldemokratów Jirziego Paroubka. Dopytywany, czy planuje spotkanie z Klausem, Barroso powiedział tylko, że już z nim dwukrotnie rozmawiał - gdy podczas czeskiego przewodnictwa w pierwszej połowie roku spotkali się na szczytach UE-Rosja i UE-Korea Południowa. Barroso przypomniał, że szybkie zakończenie procesu ratyfikacji jest potrzebne, by przystąpić do formowania nowej Komisji Europejskiej. "Mam nadzieję, że odbędzie się to na podstawie Traktatu z Lizbony" - powiedział szef KE. Przyznał jednak, że nawet jeśli "w najbardziej optymistycznym wariancie" Traktat wejdzie w życie przed końcem roku, potrzebne będzie przedłużenie kadencji obecnej KE, która kończy się 31 października. Ponadto rozmowy o nowych komisarzach - zdaniem Barroso - będą możliwe dopiero, kiedy zakończy się proces ratyfikacji w Czechach, co krajom członkowskim umożliwi mianowanie kandydata na nowego wysokiego przedstawiciela ds. unijnej dyplomacji, który zgodnie z Traktatem z Lizbony ma zasiąść w Komisji Europejskiej w randze wiceprzewodniczącego. Od tego - tłumaczył - zależy podział tek w przyszłej KE między krajami członkowskimi. - Dlatego dotąd nie podjąłem żadnych zobowiązań co do podziału tek w przyszłej Komisji. I nie podejmę żadnych, dopóki sytuacja nie będzie jasna - zadeklarował Barroso. - Czekam na decyzję Rady Europejskiej". Szwedzkie przewodnictwo w UE już wcześniej zapowiedziało, że po irlandzkim "tak" i w przypadku zakończenia ratyfikacji w Czechach i w Polsce "na początku października", Traktat będzie mógł wejść w życie z początkiem przyszłego roku. A przywódcy już na szczycie europejskim 29-30 października będą mogli wybrać nowego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej i przewodniczącego Rady Europejskiej, zwanego potocznie prezydentem UE. Zmianę stanowiska Irlandczyków ws. Traktatu z Lizbony Barroso uznał za dowód zaufania do Unii Europejskiej i chęci pozostania w centrum europejskiej integracji. A także za dowód uznania roli, jaką Unia Europejska odegrała w zwalczaniu skutków globalnego kryzysu gospodarczego, który mocno dotknął Irlandię. Witając z zadowoleniem przyjęcie Traktatu z Lizbony przez Irlandczyków w referendum, frakcja Zielonych w Parlamencie Europejskim wezwała w sobotę prezydenta Czech Vaclava Klausa, by podpisał Traktat. Zieloni zagrozili, że w przypadku niepodpisania Czechy utracą stanowiska unijnego komisarza. Jeśli bowiem nie wejdzie w życie Traktat z Lizbony, nadal będzie obowiązywał Traktat z Nicei, który nakazuje, by w nowej KE liczbę komisarzy zredukować poniżej liczby krajów członkowskich UE. - Teraz już tylko prezydent Czech Vaclav Klaus trwa w uporze, blokując proces ratyfikacji. Europa powinna wywrzeć na nim presję, aby zaprzestał uprawiania swojej pokrętnej polityki obstrukcji, która może kosztować Czechów utratę stanowiska komisarza w nowej KE - oświadczyli liderzy Zielonych Daniel Cohn-Bendit i Rebecca Harms w komunikacie prasowym. - Musimy teraz zamknąć ostatnie etapy procesu ratyfikacji tak szybko, jak jest to możliwe - zaapelowali. Ich zdaniem, Traktat z Lizbony jest potrzebny UE, bowiem pozwala lepiej stawić czoło takim wyzwaniom jak obecny kryzys gospodarczy. - Przekonani Europejczycy nie mogą osiąść na laurach po irlandzkim +tak+. Teraz nadszedł czas, żeby budować prawdziwą Europę obywateli - dodali liderzy europejskich Zielonych. Wraz z irlandzkim "tak" dla Traktatu z Lizbony europejscy politycy natychmiast nasilili presję na prezydentów Czech i Polski, a zwłaszcza czeskiego, by podpisali akty ratyfikacyjne Traktatu z Lizbony, już zaaprobowanego przez narodowe parlamenty. Największe frakcje w Parlamencie Europejskim chcą już w poniedziałek przyjąć wspólną deklarację, by "wywrzeć presję" na prezydentach obu państw. Rozmowy mające na celu przekonanie Vaclava Klausa do podpisania traktatu zapowiedział premier przewodniczącej w tym półroczu UE Szwecji, Fredrik Reinfeldt. Z kolei przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso wyraził przekonanie, że Klaus w końcu podpisze traktat, i jest to tylko "kwestia czasu".