Badaniom poddane zostaną w ciągu najbliższych 6 miesięcy wirniki turbin silników typu CFM56-7B, które mają za sobą określoną liczbę startów i lądowań. Właśnie podczas tych manewrów silniki poddawane są bowiem największym obciążeniom. Silnik tego typu, zamontowany w samolocie Boeing 737-700 linii Southwest Airlines, rozerwał się w ub. wtorek wkrótce po starcie ze 149 osobami na pokładzie z nowojorskiego lotniska LaGuardia. Maszyna leciała do Dallas, w Teksasie. Wybuch spowodował uderzenie fragmentu wirnika turbiny w okno przedziału pasażerskiego powodując jego rozbicie. Doszło do nagłej dekompresji wnętrza samolotu a siedząca przy oknie 43-letnia Jennifer Riordan została niemal "wyssana" na zewnątrz przez powstałą dziurę. Współpasażerowie zdołali wciągnąć kobietę z powrotem do wnętrza, ale po wylądowaniu i przewiezieniu do szpitala zmarła z odniesionych ran. Lekarze orzekli, że przyczyną śmierci były rozległe obrażenia głowy, szyi i klatki piersiowej. Do podobnej awarii silnika w samolocie linii Southwest doszło już w 2016 r. Wówczas jednak obeszło się bez ofiar. "Podobne awarie silnika w samolocie pasażerskim nie powinny się zdarzać" - powiedział Robert Sumwalt, przewodniczący Federalnego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Transportu (NTSB). Dodał, że wstępne badania wykazały, że fragment wirnika turbiny oderwał się z powodu tzw. zmęczenia materiału. Był to pierwszy śmiertelny wypadek na pokładzie samolotu pasażerskiego w USA od roku 2009. Sumwalt nie wykluczył czasowego wstrzymania lotów wszystkich samolotów typu Boeing 737.