Rosyjskie media podały, że wśród hospitalizowanych jest szef Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej Aleksandr Bastrykin. Doznał on wstrząsu mózgu w czasie drugiego wybuchu, do jakiego na miejscu zamachu doszło w sobotę. Obecnie przebywa w jednej z klinik w Petersburgu. Komitet Śledczy nie potwierdza, ale też nie dementuje tych doniesień. W wyniku ataku na "Newskij Ekspress" 26 osób zginęło, a ponad 100 zostało rannych. Znany jest już los wszystkich, którzy jechali tym pociągiem. Było w nim 661 pasażerów i 21 osób obsługi. Do dziś za zaginione uważano dwie osoby. W sobotę - 18. Katastrofa wydarzyła się o godz. 21.34 czasu moskiewskiego (19.34 czasu polskiego) w obwodzie twerskim, w pobliżu miasta Bołogoje, na 285. kilometrze trasy. W wyniku eksplozji podłożonego pod jednym z torów ładunku o sile rażenia około siedmiu kilogramów trotylu wykoleiły się i przewróciły na boki trzy ostatnie wagony. Pociąg pędził wtedy z prędkością prawie 200 kilometrów na godzinę. W sobotę około godz. 14 (12) na miejscu wypadku eksplodowała druga bomba. Siła wybuchu była jednak znacznie mniejsza; nie było rannych. Eksplozja nastąpiła w momencie, gdy przebywała tam grupa dochodzeniowa Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej z Bastrykinem. Komitet Śledczy uznał, że to właśnie jego szef mógł był celem sobotniego zamachu. Przekazał też, że ukryta za słupem trakcyjnym bomba została zdetonowana zdalnie, przy użyciu telefonu komórkowego. Według Komitetu, taktykę dwóch wybuchów od dawna stosują terroryści z Północnego Kaukazu. Komitet poinformował o połączeniu dochodzeń w sprawie obu eksplozji. W związku z wybuchami milicja poszukuje trzech mężczyzn i jednej kobiety. Znaleziono już dom, w którym osoby te prawdopodobnie ukrywały się przed atakiem na pociąg. Wiadomo też, że przemieszczały się Ładą-2109 i Ładą-Niwą. Milicja dysponuje portretami pamięciowymi dwóch z podejrzanych. Jeden z nich ma 50-55 lat, a drugi - 30-35 lat. Piątkowy zamach był już drugim atakiem na "Newskij Ekspress". Do pierwszego doszło w sierpniu 2007 roku. Wtedy nikt nie zginął. Rannych zostało około 60 osób. Wybuch nastąpił około 100 kilometrów od miejsca piątkowego zamachu. Z torów wypadło 12 wagonów - trzy wywróciły się na boki, wykoleił się też elektrowóz. W związku z tamtym zamachem ścigany jest 29-letni Paweł Kosołapow, były rosyjski wojskowy, który w końcu lat 90. przyjął islam, przeszedł na stronę kaukaskich ekstremistów i walczył w Czeczenii przeciwko siłom federalnym. Kosołapow uważany jest za bliskiego współpracownika zabitego w 2006 roku przez siły federalne radykalnego czeczeńskiego dowódcy polowego Szamila Basajewa. Eksperci podkreślają podobieństwo obu ataków. Kosołapow jest głównym podejrzanym także w sprawie piątkowego zamachu. Dziennik "Moskowskij Komsomolec" zauważył we wtorek, że Pasza Kosołapow, "rosyjski bin Laden", już od pięciu lat wodzi za nos służby specjalne, albo też nikt go nie szuka". Według gazety, historia z Kosołapowem przypomina stary dowcip o nieuchwytnym mścicielu Joe: "Dlaczego Joe jest nieuchwytny? Dlatego, że nikt nie próbuje go schwytać". "MK" podkreśla, że służby specjalne dysponują fotografiami i danymi osobowymi Kosołapowa; mają też portret pamięciowy jego pomocnika, a mimo to śledztwo nie przynosi żadnych rezultatów. Dziennik zwraca uwagę, że zdjęcia Kosołapowa nie ma w dziale "Poszukiwani przez milicję" na stronie internetowej MSW, a na stronie FSB w ogóle nie ma takiego działu. "MK" zaznacza, że zdaniem FSB informacje te są tajne. "Jak więc należy łapać terrorystów?" - pyta gazeta.