Ten krok urugwajskiego rządu to reakcja na masowe likwidowanie depozytów bankowych przez klientów. Rząd obawiał się, że doprowadzi to do upadłości banków. Sami Urugwajczycy zwracają uwagę, że posunięcie to bardzo przypomina scenariusz argentyński: zamrożenie kont lub nałożenie limitów na wypłacanie pieniędzy z kont. Już teraz klienci mogą wypłacać z bankomatów tylko połowę dziennego limitu. Napięcie w kraju rośnie. Wczoraj na ulice stolicy, Montevideo, wyszły tysiące osób domagający się zwiększenia swoich zarobków. W ubogich dzielnicach doszło natomiast do kilku kradzieży w sklepach. Głównym celem rabusiów było jedzenie i alkohol. - Rząd nie dał nam żadnej odpowiedzi. Nic nam nie dają. Ludzie są zmęczeni głodem panującym w tym kraju - mówił mężczyzna, który uczestniczył w plądrowaniu jednego ze sklepów. Gospodarka Urugwaju do niedawna była jedną z najstabilniejszych w Ameryce Południowej. Ogromny wpływ na jej kondycję miał jednak kryzys finansowy, który pod koniec ubiegłego roku dotknął Argentynę. Zmniejszył się bowiem eksport do tego kraju, a ponadto wyschło źródło stałych dochodów, jakim byli argentyńscy turyści, tłumnie odwiedzający sąsiedni kraj.