Sąd najwyższej instancji orzekł w poniedziałek, że państwo włoskie musi wypłacić odszkodowania bliskim ofiar za to, że nie zagwarantowało bezpieczeństwa lotu za pomocą radarów cywilnych i wojskowych. W pierwszym ostatecznym wyroku, dotyczącym zadośćuczynienia dla rodzin ofiar katastrofy samolotu DC-9 linii Itavia, podkreślono, że wszystko wskazuje na to, że jej przyczyną był pocisk rakietowy, a nie eksplozja bomby na pokładzie. Również to było rozważaną wcześniej hipotezą. Nie wyjaśniano natomiast, jaki to mógł być pocisk i jakie było jego pochodzenie. Wydając to orzeczenie, Sąd Najwyższy oddalił odwołania, złożone przez ministerstwa obrony i transportu Włoch od wcześniejszego wyroku sądu w Palermo, nakazującego im wypłatę odszkodowań. Zarzucono wówczas obu resortom liczne zaniedbania. Obecnie sąd przypomniał, że obowiązkiem wszystkich kompetentnych instytucji jest zapewnienie bezpieczeństwa lotów. W ciągu ponad 30 lat pojawiało się wiele hipotez na temat przyczyn katastrofy samolotu, lecącego z Bolonii do Palermo, który wieczorem 27 czerwca 1980 roku runął do Morza Tyrreńskiego między wyspami Ponza i Ustica. Jedną z tez była ta, że maszyna została omyłkowo zestrzelona. Poniedziałkowe orzeczenie wywołało ponowną dyskusję i podzieliło komentatorów oraz polityków, wśród których jest wielu zwolenników teorii zamachu. Według nich eksplodowała bomba, podłożona w łazience samolotu. Przypomina się, że tamtego wieczoru DC-9 leciał na wysokości 7500 metrów, a pilot nie zgłaszał żadnych problemów. Maszyna nagle zniknęła z ekranów radarów. Jej resztki oraz ciała ofiar i członków załogi znaleziono w morzu następnego dnia.