Po tym, jak w ostatnich dniach Maderę zaczął trawić ogień, w piątek Portugalia zdecydowała o wysłaniu strażaków z kontynentu do walki z żywiołem. Ratownicy mają pozostać na Maderze tak długo, jak będzie to konieczne. Na miejsce przyleciał samolot wojskowy z 64 osobami, które dołączyły do ponad 100 lokalnych strażaków. Pożary rozprzestrzeniają się na obszarach dwóch sąsiednich gmin na zachodnim wybrzeżu - Calheta oraz Porto Moniz. Ogień pochłania kolejne trudno dostępne miejsca. Mowa o wyjątkowo wysokich temperaturach, nietypowych dla tego czasu, które zgodnie z prognozami miały w piątek sięgnąć 30 stopni Celsjusza. Akcja ratownicza na Maderze. Kilkanaście osób skryło się w jaskini W piątek rano udało się odnaleźć zaginionych wcześniej turystów. W mediach społecznościowych informowano o postępach akcji ratowniczej grupy 13 turystów, którzy uciekli do jaskini w górzystej części Porto Moniz, aby skryć się przed płomieniami. - To była skomplikowana, trudna noc - przekazała sekretarz stanu ds. ochrony ludności Patricia Gaspar, cytowana przez agencję Reutera. Poinformowała także, że "pożary nadal trwają". Na Maderze, będącej popularnym kierunkiem turystycznym ogłoszono drugi najwyższy alarm - pomarańczowy, który ma zostać utrzymany do soboty. Pożary na Maderze. Władze: Nie zostały jeszcze opanowane Pożar, który wybuchł w środę, strawił w Calhecie 70 kilometrów kwadratowych, czyli ponad połowę obszaru gminy. W czwartek w ramach środków zapobiegawczych ewakuowany został dom opieki i ośrodek zdrowia, z hotelu przeniesiono także 120 przebywających tam gości. W piątek odnotowano także pożar na zalesionym obszarze w Camara de Lobos. Wskutek szalejącego ognia w Calhecie i Porto Moniz zniszczonych zostało kilka domów, na chwilę obecną nie ma jednak mowy o ofiarach. Władze zwracały uwagę, że choć pożary straciły na intensywności, nie można jeszcze mówić o ich opanowaniu. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!