W piątek komisja sędziego Thomasa Braidwooda, która bada sprawę śmierci Dziekańskiego na zlecenie władz Kolumbii Brytyjskiej (jednej z prowincji Kanady) miała zakończyć prace. Jednak zostały one tylko wstrzymane, bo pojawił się nowy dowód. To mail przesyłany pomiędzy wysokimi oficerami Królewskiej Policji Konnej (RCMP). Wynika z niego, że policjanci w drodze na lotnisko uzgodnili plan działań i postanowili użyć paralizatora, jeśli Polak nie będzie chciał z nimi współpracować. Jak podkreśla gazeta "Vancouver Sun", która od początku opisuje sprawę, jeżeli treść maila zostanie potwierdzona zeznaniami jego autorów, może to oznaczać poważny zwrot w sprawie. Czterej policjanci tłumaczyli bowiem do tej pory, że przybyli na lotnisko osobnymi samochodami i że nie mieli okazji porozmawiać ze sobą w drodze na miejsce akcji. Twierdzili, że nie mieli przygotowanego żadnego planu działań. Teraz przedstawiciele RCMP bronią się, że w ujawnionym mailu znalazły się błędne stwierdzenia. Prace komisji śledczej zostały jednak odroczone do 22 września. Wtedy być może zostaną przesłuchane osoby, które pisały zagadkowego maila. Na posiedzenie komisji Briadwooda obecny był też Piotr Banasik, polski adwokat wynajęty przez matkę zabitego. Złożył on wniosek do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach o podjęcie postępowania karnego dotyczącego wyjaśnienia okoliczności śmierci Dziekańskiego. Od 2008 r. jest ono bowiem zawieszone, bo Kanadyjczycy nie przesłali niezbędnych dokumentów, o które wystąpili polscy śledczy. Do tragicznego wydarzenia doszło w październiku 2007 r.. Polak, który do Kanady przyjechał odwiedzić matkę, nie znał języka angielskiego i nie umiał wydostać się z vancouverskiego lotniska. Po ponad 10-godzinnym oczekiwaniu był tak wyczerpany, że próbował przekroczyć bramkę i - z nie wiadomych przyczyn - rzucił w przesuwane drzwi krzesłem. Gdy na miejsce przybyła policja, poraziła Polaka paralizatorem. Mężczyzna zmarł na miejscu. Karolina Woźniak