- Najistotniejsza część spotkań w ramach szczytu UE-USA, które odbyły się w Brukseli, to ta kuluarowa, gdzie wszyscy panowie i panie powiedzieli sobie: no tak, teraz już wiemy, z kim mamy do czynienia - dodał Pisarski. - Jeśli chodzi o dywersyfikację źródeł energii: deklaracja prezydenta Obamy, że będzie popierał plany dywersyfikacji, to tylko deklaracja polityczna. Wszelkie decyzje i tak będzie podejmował kongres. Lobby nafciarskie w kongresie jest duże i jeśli tylko wyczuje, że jest interes w eksporcie surowców do Europy, to nie będzie problemu. Ale to wszystko - jeśli się zdarzy, a nie zdarzy się bardzo szybko - to perspektywa na pewno dłuższa niż kilka miesięcy. Poza tym Europa, póki co, nie jest przygotowana do przyjmowania surowców i nie posiada wystarczającej infrastruktury, terminali do odbioru LNG - zaznaczył.- W tej chwili najważniejsza decyzja, która została podjęta to ta, że kraje europejskie będą dywersyfikować surowce. W ogóle panuje już taki klimat, że biznes z Rosją jest ryzykowny. Przypomnę, że w 2008 roku, po Gruzji, kiedy Zachód miał szansę na przebudzenie, Ameryka wciskała przycisk "reset", a zachodnie kraje Europy "odłóż na później". Nikt nie podjął stanowczych działań - zauważył. Oczywiście dziś też nikt nie chce, żeby Rosja była zdestabilizowana wewnętrznie, bo wtedy może stać się jeszcze bardziej niebezpieczna. Rosyjskie władze muszą jednak zostać ukarane za Krym. I to jest wielka sztuka, żeby pogodzić te dwa interesy - podsumował Pisarski.