PiS miało kłopot z tym, kogo wystawić na Górnym Śląsku, po tym jak zapadła decyzja, że poza Zbigniewem Ziobrą żaden poseł i senator nie będzie kandydował w eurowyborach. Odpadła więc kandydatura Bolesława Piechy. Kandydatem do startu z Katowic był prof. Ryszard Legutko - były minister edukacji, a dziś prezydencki minister. Jednakże Legutko związany jest z Krakowem i Uniwersytetem Jagiellońskim. - A to punktów na Śląsku nie dodaje - mówi jeden z polityków PiS. Według informacji "Dziennika" już kilka tygodni temu PiS zaczęło się poszukiwanie kandydata - "hanysa z krwi i kości". - Absolutnie nie mogę potwierdzić, że pan doktor wystartuje z naszych list do Parlamentu Europejskiego" - odpowiedział zapytany przez "Dziennik" o kandydaturę Migalskiego Adam Bielan. Sekretarz generalny PiS Jarosław Zieliński przyznał, że "jedyna pewna jedynka to Zbigniew Ziobro w Małopolsce". Wiadomo też, że Michał Kamiński otworzy listę w stolicy, Adam Bielan na Mazowszu a Urszula Krupa w Łodzi - to fakty znane i przez nikogo nie podważane. Przed przyjęciem propozycji PiS doktor Miglaski pytał o opinię kilka osób. Przyjęcie propozycji PiS może oznaczać dla niego koniec kariery naukowej. Marek Migalski ma 40 lat. Jest znanym politologiem i komentatorem telewizyjnym, szczególnie cennym dla PiS. Migalski pracuje w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Jest także wykładowcą w Instytucie Europeistyki Wyższej Szkoły Humanitas w Sosnowcu. Migalski od dłuższego czasu nie może zrobić habilitacji. Jego problemy wiążą się z ostrą wypowiedzią w telewizji na temat prof. Jana Iwanka, dyrektora Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa na Uniwersytecie Śląskim. Migalski skrytykował go w programie "Bronisław Wildstein przedstawia". Iwanek był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Piotr".