Jak informuje Biuro Prasowe PiS, parlamentarzyści PiS zdecydowali się na to, bo wielu z nich ma "doświadczenia z walki o demokratyczne przemiany w Polsce" i pamięta "liczne akcje organizowane na zachodzie, popierające wolnościowych zmian w naszym kraju". "Dlatego dziś nie mogą pozostać obojętni na to, co dzieje się w Tybecie" - podkreślono w komunikacie PiS. "Od ponad 50 lat ten wspaniały kraj znajduje się pod chińską okupacją. Władze Chin nie przestrzegają podstawowych praw obywatelskich. Dyskryminują Tybetańczyków i niszczą wielowiekową kulturę opartą na wyrzeczeniu się przemocy i pokojowej koegzystencji" - czytamy. "Ostatnie nasilenie tych represji przebrało jednak wszelką miarę. Wobec bezbronnych demonstrantów używa się całkowicie niewspółmiernych środków. Brutalne pobicia, gaz łzawiący, transportery opancerzone i jednostki specjalne policji" - podkreślono. "Każdemu polskiemu demokracie kojarzy się to jednoznacznie z najbardziej haniebnym okresem PRL-u. Politycy PiS będą używać wszelkich dostępnych środków, by powstrzymać Chiny od stosowania wobec Tybetańczyków represji i nakłonić do nawiązania dialogu z Dalajlamą" - napisano w komunikacie.