Przesłane informacje obejmują ostatnie chwile przed zaginięciem lotu AF 447 z 228 osobami na pokładzie. Sygnały wskazują, że samolot leciał zbyt wolno i miał problemy z głównymi komputerami. Automatyczne informacje wysłane z samolotu, które ujawniło źródło w liniach Air France, dokumentują chronologię wydarzeń prowadzących do katastrofy Airbusa. Według nich ok. godziny 4.00 (czasu polskiego) tuż przed osiągnięciem wód terytorialnych Senegalu samolot wleciał w obszar turbulencji. Maszyna znalazła się w gęstych chmurach burzowych. W tym momencie - jak podaje źródło bliskie śledztwu - prędkość Airbusa była "błędna". Każdy model samolotu ma wyznaczoną optymalną prędkość, z którą powinien pokonywać trudne warunki pogodowe. Z nieznanych powodów lot AF 447 jej nie osiągnął. Stracił żonę w katastrofie Air France. Zobacz film: Około godz. 4.10 - jak wskazują sygnały - pilot otrzymał szereg informacji na temat poważnych usterek. W tym momencie automatyczny pilot został wyłączony - albo przez pilota, albo przez system bezpieczeństwa samolotu. Możliwe, że pilot chciał samodzielnie zmienić kurs, by ominąć niebezpieczną strefę chmur. Jednocześnie włączył się elektryczno-elektroniczny system sterowania, który pozwala na dalsze funkcjonowanie samolotu z wykorzystaniem minimum energii, jednak ogranicza stabilność lotu. Dwie minuty później komputery odpowiedzialne za podstawowe informacje (określające wysokość, prędkość i kierunek) przestały funkcjonować poprawnie. Sygnał wysłany o 4.14 wskazuje na gwałtowną utratę ciśnienia w kabinie - przyczynę lub skutek rozpadnięcia się samolotu w powietrzu. Pomimo tych dokładnych sygnałów źródła zbliżone do śledztwa kwestionują chronologię wydarzeń i wystąpienie problemów z głównymi komputerami. Informacja o tym, że piloci powoli tracili kontrolę nad samolotem zaprzecza tezie, według której maszyna eksplodowała w powietrzu. Hiszpański dziennik "El Mundo" pisał, że pilot lotu transatlantyckiego zgłosił, iż widział błysk białego światła w czasie przypuszczalnej katastrofy samolotu Air France. - Nagle zobaczyliśmy z daleka silny, intensywny błysk białego światła, który poleciał w dół po trajektorii pionowej i zniknął w ciągu sześciu sekund - mówił pilot linii Air Comet, lecący z Limy do Madrytu. Brazylijski minister obrony Nelson Jobim uważa jednak, że teza o eksplozji samolotu jest mało prawdopodobna biorąc pod uwagę kilkunastokilometrową smugę paliwa, którą zauważono na Atlantyku w przybliżonym miejscu katastrofy. - Jeśli mamy wyciek paliwa, to dlatego, że samolot nie płonął - powiedział. Linie Air France poinformowały, że nie ma żadnej nadziei, by ktokolwiek ocalał z katastrofy. W poszukiwaniach szczątków maszyny na obszarze 6 tys. kilometrów kwadratowych uczestniczyło w czwartek prawie 150 osób.