- Nad Atlantykiem jeden pasażerów zaczął się zachowywać wyjątkowo agresywnie - opowiada rzecznik LOT-u Leszek Chorzewski. - Zaatakował stewardessę, gdy ta próbowała powstrzymać go przed otwarciem okna. Uderzył ją. Wtedy do akacji włączyło się czterech pasażerów, który go obezwładnili. I to z niemałym trudem, bo to duże chłopisko było - zaznacza. Pilot zdecydował o lądowaniu w Kevlaviku. Napastnika wyprowadzono w kajdankach. Wysiadł także jeden z jego towarzyszy. Jak twierdzi islandzka policja, obaj pasażerowie byli pod wpływem narkotyków. Jak dodaje Leszek Chorzewski, LOT będzie się domagał zwrotu kosztów za nadplanowe lądowanie, dodatkowe paliwo, spóźnienie, a także za bilety pasażerów, którzy nie zdążyli na samoloty przesiadkowe. Minimalna kwota, to kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Samolot wyleciał wczoraj o godz. 21.50 czasu amerykańskiego z Chicago. W Warszawie miał wylądować dziś o godz. 14.15. Był opóźniony o ponad dwie godziny. Krzysztof Zasada