Organizatorzy bronią się, że umieszczając Pigmejów w zoo, umieszczają ich "bliżej ich środowiska naturalnego", i że decyzja na ten temat podjęta została w konsultacji z kongijskim ministerstwem leśnictwa. Muzycy pigmejscy twierdzą mimo to, że spodziewali się ugoszczenia w bardziej odpowiednich warunkach: pozostali goście festiwalu śpią w brazavillskich hotelach. Muzycy z pigmejskiego plemienia Baka, których ojczyzna leży na terenie Konga, Kamerunu, Gabonu i Republiki Środkowoafrykańskiej, uczestniczą w tej dorocznej imprezie już po raz piąty. Wcześniej - jak opowiadają - kwaterowano ich tak samo, jak innych gości. W tym roku na dwudziestoosobową grupę muzyków (w tym 10 kobiet i jedno trzymiesięczne dziecko) - czekał namiot rozbity w zoo. - Nie podoba nam się to, że kobiety, mężczyźni i dziecko śpią w jednym namiocie - powiedział BBC David Motambo, jeden z muzyków. - Potrzebujemy jednak trochę miejsca. Poza tym - tu jest strasznie dużo komarów. Nie możemy mieszkać w dżungli, będąc w mieście. Oburzone organizacje praw człowieka nagłaśniają sprawę. - Pigmeje musieli zbierać w zoo chrust by ugotować jedzenie - mówi Roger Bouka Owoko z organizacji zajmującej się ochroną praw człowieka w Kongu. - Turyści i przechodnie robili im zdjęcia. Cała sytuacja była dla pigmejskich muzyków bardzo poniżająca. Owoko twierdzi, że w przeszłości plemione żyjące w dżungli były nawet w Afryce marginalizowane i uznawane za coś niższego, niż ludzie. Zdarzało się też, że umieszczano ich w zoo, by grą i tańcem zabawiały publiczność. - Mamy tu ewidentnie taki sam przypadek - mówi Owoko. Pracownicy rządu twierdzą, że pigmejscy muzycy zostaną przeniesieni do hotelu. Więcej interesujących doniesień ze świata