Podczas briefingu prasowego Pieskow powiedział, że Rosja byłaby zobowiązana, gdyby otrzymała od grupy badającej cyberataki informację, którą mogłaby zweryfikować. "Na razie bowiem te informacje nie wykraczają poza ramy takich, za które nikt nie ponosi odpowiedzialności, które nie mają żadnych podstaw oprócz wymyślonych fałszywych wiadomości" - oświadczył przedstawiciel Kremla. Pieskow zapewnił także, że Rosja nie jest powiązana z atakami hakerskimi na serwery związane z partią kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Raport w sprawie cyberataków, których celem był sztab wyborczy Macrona oraz przedstawiciele niemieckiej Fundacji Konrada Adenauera, związanej z partią Merkel CDU, zapowiedziała firma cybernetyczna Trend Micro. Dziennik "New York Times" ocenił we wtorek, iż raport ten budzi obawy, że Rosja może próbować zaszkodzić Macronowi, który w niedzielę przeszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, i umocnić pozycję jego rywalki, szefowej skrajnie prawicowego Frontu Narodowego Marine Le Pen. Badacze ds. bezpieczeństwa z Trend Micro twierdzą, że 15 marca wykryli, iż grupa hakerów - ich zdaniem będąca jednostką rosyjskiego wywiadu - skierowała swą broń w kierunku sztabu Macrona. Hakerzy zaczęli rozsyłać do członków sztabu i powiązanych z nimi osób e-maile z linkami do fałszywych stron internetowych, które zostały zaprojektowane tak, aby wymusić na nich ujawnienie haseł. W całości raport Trend Micro ma być opublikowany jeszcze we wtorek.